Patrząc na to ulubione jezioro… Trochę żal…
Ale chyba za stara już jestem, by porywać się na surviwalowy wypoczynek pod namiotem. Za stara? Cóż ja piszę? To chyba dobra wymówka, a prawda jest taka, że namiot to nigdy nie była, nie jest i już zapewne nie będzie moja bajka… Nawet w ulubionych Okoninach Nadjeziornych. Za to wakacje taty z córką pod namiotem – pierwsza klasa. W dodatku oboje lubią takie klimaty. Cóż trzeba więcej, a szczególnie gdy pogoda tak dopisała, jak chyba nigdy wcześniej! W Okoninach Nadjeziornych bowiem klimat pogodowy jest dosyć specyficzny…
Taka ciekawostka i potwierdzenie na to, że historia lubi zataczać koło, bo będąc nastolatką, co roku wakacje w tymże ośrodku nad Jeziorem Okonińskim spędzałam. Spotykając tam też co wakacje tych samych ludzi, co poniektórzy z nich są nadal obecni w moim życiu. To takie przyjaźnie na całe lata, jak się okazuje. I moja córka teraz też cały rok czeka, by z wakacyjnymi przyjaciółkami się spotkać. No zatem jak tu nie jechać? Mimo, że droga koszmarna i z Katowic to przy dobrej przepustowości na trasie 5-6 godzin. Przy dobrej. Pech niestety zawsze chce, że wracamy w trakcie takiej ulewy i zawieruchy, że chyba Okoniny płaczą za nami, starając się zawrócić nas z trasy.
Jak to rozwiązać za rok? Czas pokaże… Niemniej dołożę starań wszelkich, by stare kąty odwiedzić…
Hanna Grabowska-Macioszek