Choć w tej niedużej górskiej miejscowości już bywałam, to mogę śmiało powiedzieć, że tym razem poczułam się, jakbym do Limanowej przyjechała znowu po raz pierwszy.
A nałożyło się na to kilka spraw. Po pierwsze – środek lata, a nie przełom lutego i marca (i to u progu pandemii!), kiedy nawet najpiękniejszy górki pejzaż (każdy pejzaż) jest po prostu szaro-bury. Dodatkowo widmo Covid-19 robiło się coraz bardziej realne. Wówczas pojawiały sie w Polsce pierwsze ogniska i przypadki zachorowań. Za to latem, kilka lat po pandemii, kiedy wydaje się już ona prawie odległa, wszystko wygląda pięknie, miło, po prostu cudownie! A gdy jeszcze pogoda dopisze, to jakże tu nie odnajdywać różnic.
Po drugie – metamorfoza miasteczka. Wówczas, przypomnijmy, całą Limanową spowijał remont Rynku. Rozgrzebane śródmieście nie tylko nie wzbudzało zachwytu, ale utrudniało swobodne poruszanie się po mieście. Dziś możemy zobaczyć efekt prac. A efekt ten to tzw. „wow”. Pięknie zagospodarowana przestrzeń z klombami, fontanną, miejscami odpoczynku, gdzie oko możemy cieszyć limanowskim krajobrazem.
Warto też wspomnieć o nowości, jaką jest plaża wraz z ciekawie zrewitalizowanym parkiem. Jest staw, kładki, altany, fontanny, wodny plac zabaw, boisko, siłownia napowietrzna, a także wybieg dla psów. To miejsce na pewno nie tylko estetyczne, ale takie w którym można po prostu wypocząć w miłej atmosferze w pięknych okolicznościach przyrody.
I mimo, że droga dojazdowa do Limanowej wymaga wiele do życzenia, a niewątpliwie szczególnych umiejętności za kierownicą, polecam, by się wybrać i zwiedzić! A dla miłośników historii to dodatkowa gratka: przebiega tam bowiem Szlak Frontu Wschodniego I Wojny Światowej!
Hanna Grabowska-Macioszek