Kiedy się wypełniły dni…

21 sierpnia 2019

No moje już się wypełniły, a raczej spełniły. Sprawę, która od dawna nie dawała mi spokoju, w końcu udało mi się załatwić.

 

Zobaczyć go i umrzeć… No nie aż tak! Może nie od razu tak dramatycznie, ale fakt że dopiero teraz odwiedziłam Zachodnie Wybrzeże z jednym z najsłynniejszych w historii Polski, a nawet i pewnie świata pomników nie jest na pewno powodem do chluby. No wstyd po prostu, że na Westerplatte pojechałam dopiero niedawno.

Wyprawa ta jest najlepszym dowodem na to, że marzenia się spełniają, ale żeby się spełniły, no to trzeba im oczywiście trochę pomóc. Od dawna bowiem marzyłam, by na Westerplatte pojechać i pomnik, który czuwa ku czci poległych sprzed lat, zobaczyć. No takie marzenie, taką potrzebę miałam! To jedno z tych marzeń, których spełnienie leżało można powiedzieć, w zasięgu ręki (a raczej samochodu, bo wystarczyło po prostu wsiąść za kółko i pojechać), było osiągalne. I udało się!

Piękny! Dostojny! Majestatycznie górujący nad Zachodnim Wybrzeżem. Stoi i pilnuje, by już nikt nigdy nie zamknął nam bramy na świat! Choć obecnie … No cóż. Dziś nic chyba nie jest pewne. Jak niezwykle pięknie prezentuje się wśród krzewów dzikiej róży, której woń jest wszechobecna.

Niezapomniane wrażenia, zaburzył mi jednak nieco pewien, być może dla kogoś drobny, ale dla mnie bardzo ważny i istotny fakt. Zwiedzających mnóstwo! Niestety tylko tym pełnosprawnym będzie dane bezpośrednio pod sam pomnik podejść. Ktoś najwidoczniej zapomniał o podjazdach dla wózków. Zarówno osoby niepełnosprawne, poruszające się na wózkach, jak i rodzice małych dzieci muszą podziwiać ten ważny zabytek z daleka. Albo wtaszczyć pojazdy swoich maluchów na plecach, co też niektórzy czynili. No szkoda!

Podejrzewam, że nie każdy ma taką „zajawkę”, by koniecznie zobaczyć Westerplatte. Niemniej gorąco do tego zachęcam. Póki trwają wakacje, wybierzcie się!

Hanna Grabowska-Macioszek