Wrocław – miasto „miliarda” kilometrów na dwóch iglicach

26 lipca 2021

Nie do końca tak było, ale nie uprzedzajmy faktów. Iglica we Wrocławiu jest rzecz jasna tylko jedna, a z tymi miliardami to też przesadzone.

Te dwie iglice, o których piszę w tytule, to nic innego jak moje szpilki. Zasada, że aspiracje i obcasy mają być wysokie, w przypadku maratonu zwiedzania, nie sprawdza się zupełnie. No ale skąd mogłam przypuszczać, że mój małżonek przegna mnie niemal po wszystkich zakamarkach Wrocławia? Do posiedzenia w kawiarni na Rynku szpilki byłyby idealne, a za to dane mi było przemierzać miliardy kilometrów po kocich łbach. Możecie to sobie wyobrazić! I oczywiście tych miliardów kilometrów nie zrobiliśmy, ale moje nogi tak właśnie czuły, jakby to nie były miliardy, ale biliardy, tryliardy… Najwyraźniej do mój mąż w dalszym ciągu nie przyjmuje do wiadomości, że nie jestem typem sportowca, w tym przypadku chodziarza i z uporem maniaka próbuje wykrzesać ze mnie sportowe pasje.

Niemniej zachwyt kolekcją Muzeum Narodowego zwyciężył ból odcisków. Przebogate zbiory z największymi nazwiskami w dziejach polskiej i nie tylko polskiej sztuki! Warto napisać też i o samym obiekcie, bo to budynek po prostu tak piękny, że mógłby konkurować z wnętrzami komnat wawelskich. Pokaz fontann przy Hali Stulecia i ogromne lody włoskie już zupełnie poprawiły mi nastrój, a Wrocław by night zwiedzałam już w butach nieco wygodniejszych.

Wrocławski Rynek, mimo że moim ulubionym jest ten w Krakowie, to chyba najładniejsze kamienice świata. Oczywiście jest i słynna fontanna i Ratusz, który rzuca na kolana, ale kamienice – na twarz. I co warte podkreślenia – miasto „żyje” do późnych godzin nocnych, albo inaczej – wczesnych porannych. Jest radośnie, głośno, kolorowo i pachnąco. Jasne, że, jak w każdym mieście, zdarzają się tak zwane „dziady”, czyli miejsca nie do końca reprezentacyjne, są i kloszardzi, no i komunikacja miejska chyba nie do końca jest dobrze przemyślana. Na pewno przejścia dla pieszych mogą spowodować przedwczesny zawał serca, a ścieżki rowerowe to już na pewno! Ale nie bądźmy małostkowi.

Moja zajawka na romantyzm – Muzeum Pana Tadeusza! Romantyczny Salon – to byłby mój żywioł – jak sądzę. Ciekawa Galeria Neonów, i kłódki w Ostrowie Tumskim.

A Wrocław to przecież każdy wie – miasto mostów i krasnali.

Powrót do Katowic? Kierunek: Szewc!

Hanna Grabowska-Macioszek