Nareszcie wakacje! Jak co roku pojechaliśmy całą rodziną na wczasy, by odpocząć od codziennych obowiązków. W tym roku wybraliśmy Chorwację. Ciepłe morze, plaża i słońce. Nic więcej nie było nam potrzebne. Leniwie, ale bardzo przyjemnie spędziliśmy, jak się później okazało, pierwszą część wakacji. Mama zrobiła nam miłą niespodziankę i w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na weekend w Pradze.
Do hotelu przyjechaliśmy wieczorem, szybko się rozpakowaliśmy i ruszyliśmy w miasto. Praga nocą. Nie może być nic piękniejszego. Pięknie oświetlone stare kamienice, wąskie uliczki i wspaniały mimo panującego na nim tłoku most św. Karola. Podziwialiśmy także Hradczany, czyli kompleks zamkowy, który pięknie prezentował się wieczorną porą. Moja siostra razem z tatą starali się uchwycić piękno tego miasta i nieustannie robili zdjęcia nam oraz samej Pradze. Tata jest także fanem motoryzacji i żaden luksusowy samochód nie umknął jego uwadze, a było ich sporo począwszy – od porsche aż do słynnego samochodu Jamesa Bonda. Zmęczeni wróciliśmy do hotelu, by zdrzemnąć się na chwilę i z samego rana wyruszyć na prawdziwy podbój stolicy. Tym razem przemierzyliśmy tę samą trasę za dnia. Była równie cudowna jak wieczorem. Szybko dotarliśmy na drugi brzeg Wełtawy i rozpoczęliśmy zwiedzać Hradczany. Zaczęliśmy naszą trasę od widowiskowej zmiany warty przed siedzibą prezydenta. Następnie poszliśmy na zamek, zobaczyliśmy pałac, katedrę św. Wita, w której urzekły mnie przepiękne witraże. Czymś niespotykanym była także Złota Uliczka. Dawniej mieszkali tu płatnerzy, którzy zajmowali się wytwarzaniem zbroi. Dzisiaj niektóre z ich dzieł można podziwiać wystawione w gablotach. Domy, w których mieszkali, były bardzo małe i ciasne, i niekiedy musiałam się schylić, by się tam zmieścić. Z placu zamkowego podziwiałam piękną panoramę miasta. W pewnym momencie spostrzegłam coś, co z daleka wyglądało jak wieża Eiffla. Od zawsze marzył mi się wyjazd do Paryża, więc jak tylko spostrzegłam tę wieżę, postanowiłam, że muszę zdobyć jej szczyt. I tak zaprowadziłam moją marudzącą już siostrę na górę. Musiałyśmy pokonać aż trzysta schodów! Było to nie lada wyzwanie, ale widoki wynagrodziły nasz wysiłek. Z parku, w którym znajdowała się mini wieża Eiffla, na most Karola dostaliśmy się kolejką szynową i stamtąd znowu spacerkiem uliczkami Pragi wróciliśmy do hotelu. Rano wyruszyliśmy zwiedzać tym razem Stare Miasto. Podziwiałam cudowne, wysokie i wąskie kamienice, kościoły, katedry i ratusz z jedynym w swoim rodzaju zegarem. Orloj, bo tak się nazywa, został skonstruowany w XV wieku i można z niego odczytać oczywiście godzinę (co wcale nie jest takie proste), ale także dokładną datę, porę roku, znak Zodiaku, tor słońca. W ciągu dnia o pełnej godzinie pod zegarem zbierają się tłumy ludzi, by podziwiać pokazujące się w małych okienkach postacie apostołów, a poniżej nich poruszają się Żyd, poganin Turek, Próżność, Pyszałek oraz Skąpiec, a za sznurki pociąga w tym wszystkim kostucha. Gdy tak spacerowaliśmy tymi uliczkami, zobaczyliśmy najcudowniejsze miejsce na Ziemi! Sklep z zabawkami „Hamleys” rodem z filmu „Kevin sam w Nowym Jorku”. Wchodząc do sklepu, naszym oczom ukazała się ogromna rakieta! Zaraz za nią znajdowała się karuzela z konikami oraz zjeżdżalnia. Nieskończona ilość zabawek różnego rodzaju lalki, pluszaki, klocki samochody, roboty! Każdy, mały czy duży znalazł coś dla siebie. Razem z siostrą chodziłyśmy z jednego końca do drugiego. Przypomniały nam się nasze stare zabawki. Spędziłyśmy tam mnóstwo czasu, co chwilę przenosząc się ze świata księżniczek do krainy superbohaterów czy klocków Lego. Mogłyśmy je nie tylko podziwiać, ale dotknąć, wypróbować i pobawić się. Przywiozłam sobie mały breloczek z myszką, który mam teraz przypięty do plecaka i gdy na niego spojrzę wracam do tych mile spędzonych dni.
Wakacyjny wyjazd jeszcze nigdy nie zakończył się aż tak magicznie. Wypoczęta, pełna wrażeń nabrałam sił, by od września stawić czoła wyzwaniom, jakie czekają na mnie w nowej szkole.
Tekst i foto: Anna Lewek