Znamy ten zwrot, oj znamy! Ale mimo zapachu siarki, udało mi się ucieszyć górskim powietrzem.




Zapachu siarki, albo raczej tytoniu. Góry, narciarski stok i papierochy. No to to wyklucza się dla mnie z samej definicji, no ale jaki stok takie aromaty. Świat jakby zatrzymał się w miejscu, bo taki wyciąg to zamierzchłe czasy mojego dzieciństwa, na trasie: lód, kamienie, wydarte płaty z trawą, wszechobecne muldy. Aż się łezka w oku kręci na samo wspomnienie szusowania po podobnych trasach, kiedy byłam mniej więcej w wieku mojej córki. Jak się okazuje, takie sytuacje nadal się zdarzają. Mimo śnieżnych armatek, to o ratrakowaniu chyba tam nikt nie słyszał. Być może armatki to atrapy, albo ktoś nie potrafi ich obsługiwać? Toż to prawdziwie sentymentalna podróż w czasie. I taką właśnie zafundował mi „ośrodek” narciarski na Stożku. Było to dla mnie też odkrycie, o tyle, że mimo wielokrotnych wyjazdów do Wisły, nie miałam pojęcia, że są trasy narciarskie także na słynnym Stożku! Warto przypomnieć, że turystycznie szlak i schronisko na nim to bardzo popularna trasa pozazimowa.
No natomiast stok na Stożku – bez szału. Gdyby był przygotowany, byłaby to prawdziwa bajka! Całkiem możliwe, że właśnie dlatego byliśmy niemal jedynymi jego użytkownikami, więc zero kolejek to jednak wielki atut. Jak się okazuje zawsze trzeba szukać plusów.
Niemniej sami zobaczcie na zdjęcia! Zima jak z baśni o „Królowej Śniegu”! A to jedynie Wisła Łabajów! Prawdziwie magiczna, śnieżna kraina, ze stokiem z minionej epoki.
Hanna Grabowska-Macioszek