Ruda Śląska i Zabrze: moje emocje, moje doświadczenia, moje historie… Po prostu bardzo moje miasta

14 stycznia 2022

Rozmowa ze Zbigniewem Stryjem, aktorem teatralnym, filmowym, serialowym, reżyserem, dramaturgiem, autorem tekstów piosenek, poetą i Dyrektorem ds. Artystycznych Teatru Nowego w Zabrzu.

Zabrze-Ruda Śląska, Ruda Śląska-Zabrze. Śledząc Twoje ostatnie twórcze działania, to można zauważyć, że jesteś ciągle w rozjazdach między Zabrzem i Rudą Śląską. Aż chciałoby się zapytać: z Rudyś Ty, czy z Zabrza?

Zbigniew Stryj: Z Polski, ze Śląska. Urodzony w Zabrzu, a wychowany trochę w Zabrzu, trochę w Rudzie Śląskiej. Moi rodzice pochodzą z Rudy. Dziadkowie – też rudzianie, więc w Rudzie Śląskiej spędziłem część dzieciństwa. Wczesnego dzieciństwa, tego przedszkolnego. No a lata późniejsze: kształcenie, oświata – to w Zabrzu, bo do szkoły chodziłem już w Zabrzu.

Oba miasta zatem są Ci bliskie, sentymentalne nawet? Zarówno prywatnie, jak i zawodowo, bo w obu spełniasz się artystycznie, tworzysz.

ZS: Zawsze ma się sentyment do miejsc kojarzonych z dzieciństwem, a tak przechodząc na śląski, to po placu żech lotał w Rudzie. Ogniska, ogródki działkowe, do których się docierało, przeskakując przez płot. W Zabrzu się wychowywałem, kształciłem, tu mam przyjaciół, w Rudzie – rodzinę. Życie zawodowe związałem z Zabrzem. Mimo że mogłem po studiach zostać we Wrocławiu, wróciłem na Śląsk, do Zabrza, ale Rudę Śląską mam zawsze w sercu. Natomiast bardziej intensywnie no i zawodowo ona pojawiła się, od kiedy dyrektor Miejskiego Centrum Kultury im. Henryka Bisty Katarzyna Furmaniuk, zwróciła się do mnie z propozycją stworzenia spektaklu z okazji 60-lecia przyznania praw miejskich Rudzie Śląskiej. Ogromnie mnie to ucieszyło, bo czekałem na to wiele lat! I mam takie poczucie, że ta Ruda Śląska, tak jak i Zabrze, znów jest taka bardzo moja.

Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od Gity, bo tym spektaklem była „Gita story”, pierwsza własna produkcja teatralna rudzkiego MCK-u. Potem był „Szeryf z Fryn City”.  Sztuki bardzo mocno osadzone na Śląsku, w Rudzie Śląskiej. W tekście obu pojawiają się nazwy rudzkich ulic, dzielnic, a ile w tych sztukach jest Ciebie? To Twoje historie? (No oczywiście, że Twoje, bo chociażby dlatego, że Twojego autorstwa).

ZS: Trochę dwa inne światy, obszary. „Gita” – z racji jubileuszu – bardzo mocno weszliśmy w strukturę miasta. Natomiast w „Szeryfie” te dwie rodziny, które poznajemy na Dzikim Zachodzie, mogłyby pochodzić z każdego śląskiego miasta. Natomiast mnie przyświecało to, że skoro premiera i produkcja spektaklu odbywa się w Rudzie, to te rodziny muszą mieć rudzkie korzenie, co dla widzów też jest ważne. Pojawiają się wspomnieniowe monologi, związane z konkretnymi miejscami w mieście. A ile jest w tych opowieściach mnie? Kreuję i przetwarzam rzeczywistość, odnosząc się tu do przeszłości. W tych opowieściach są moje emocje, mój język śląski, moje serce. Przewijają się zdarzenia, które może nie wszystkie dotyczą bezpośrednio mnie, ale znałem podobnych ludzi, sytuacje chociażby z opowiadań babć, dziadków, znajomych. I one się tak wydarzyły, albo prawie tak, jak to widzimy na scenie. Każdy piszący korzysta ze swoich doświadczeń i zasłyszanych historii. I jest jeszcze coś! Tak bardzo przeze mnie lubiany happy end.

Myślę, że to nie tylko te zasłyszane historie, sentymenty, bliskość miejsca, ale też ludzie. Ludzie, z którymi lubisz pracować? A pracując, tworzycie coś dla innych, a zarazem dla Was samych, bo „bawicie się” grą, formą, tematyką.

ZS: To wartość dodana. W MCK-u spotykam się z zespołem, z którym świetnie się współpracuje, bo te spektakle tworzę nie tylko ja, ale każdy z aktorów. Poprzez to, że każdy z grających zna świetnie śląski, naprawdę rozmawiamy tym samym językiem. Zastanawiamy się, ktoś coś podpowie, zasugeruje, że może tak byłoby lepiej, śmieszniej. To śląskie komedie. I to mi bardzo odpowiada. Mnie i widzom. I to widzom nie tylko z Rudy, bo na spektakle przyjeżdżają też osoby spoza.

A zatem komedie, pisane wierszem, po śląsku. Jest jeszcze coś, co łączy te tytuły. To Twój udział razy trzy.

ZS: Tak, czyli dokładnie to, co dla co poniektórych jest absolutnie niedopuszczalne. Ja mam zawsze do tych obiegowych przesądów z kategorii rozsypanego pudru oszczędny stosunek. A dlaczego nie? Liczy się efekt, który oceniają widzowie. Choć takie bycie zarówno autorem tekstu, reżyserem i aktorem łatwe nie jest.

A więcej na ten i inne tematy już 20 stycznia o godzinie 18:00 w Kawiarence Artystycznej Miejskiego Centrum Kultury im. Henryka Bisty w Rudzie Śląskiej. Zapraszam i czekam na Państwa wspólnie z naszym gościem.

Rozmawiała: Hanna Grabowska-Macioszek

Foto: Paweł JaNic Janicki