Rozmowa z Bogdanem Kalusem, aktorem teatralnym, serialowym, filmowym, a już niebawem współgospodarzem Gali Hanysy 2022.
Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, próbując umówić się na wywiad, miałam to szczęście „złapać” Pana pomiędzy próbą, a spektaklem? Chyba dzieje się! Czy można powiedzieć zatem, że obecnie teatr determinuje Pana życie zawodowe? No bo jak „wklikamy” w Internet Bogdan Kalus, to wyskakuje tyle tytułów filmów i seriali, że chyba nie ma dziś takiego, w którym Pan by się nie pojawił. I to zarówno komediowych, obyczajowych, ale są też i dramaty, przygodowe.
Teatr zawsze był dominującą częścią mojego zawodu. Filmy czy seriale były, i są jedynie dodatkiem do spektakli. Oczywiście filmy, a zwłaszcza seriale, przynoszą popularność, która z kolei przekłada się na propozycje teatralne, bo w dzisiejszych czasach do teatru chodzi się na “gęby”, a później dopiero na tytuł, czy konkretny teatr. Takie prawa rynku. Co do tych seriali, to jest wiele w których nie zagrałem… A chciałbym…
To są bardzo popularne seriale, codzienne, chętnie oglądane, lubiane. Pan może swobodnie chodzić ulicą? Zaczepiają Pana i prozą o autograf?
Owszem zdarzają się takie sytuacje. Oczywiście najczęściej ludzie wspominają “Ranczo”, ale także wracają do “Świętej wojny”.
Rozpoznawalność przyniosło Panu właśnie „Ranczo”? To był i nadal jest serial już kultowy!
Właśnie ta rozpoznawalność, czy popularność, którą przyniosło mi “Ranczo”, jak każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony, jak wspomniałem wcześniej przełożyło się to na propozycje teatralne, a z drugiej strony zostałem w jakiś sposób “zaszufladkowany” i przez kilka lat po zakończeniu zdjęć do “Rancza”, robiłem serialowo bardzo niewiele. Dopiero od ubiegłego roku coś się ruszyło.
A co ze słynnym Mamrotem? Jak to smakuje?
W naszych Mamrotach, które piliśmy pod sklepem, była woda z sokiem. Natomiast jak smakuje prawdziwy nie sprawdzałem. Raz otworzyliśmy prawdziwego Mamrota na planie, przypadkiem zresztą, i zapach tego “trunku” skutecznie mnie do niego zniechęcił.
„Ranczo” to chyba jeden z takich seriali, gdzie ekipa na planie znakomicie się bawi?
No właśnie muszę zaprzeczyć. Jest takie stare powiedzenie: ”Im śmieszniej na planie, tym smutniej na ekranie”. Staraliśmy się tonować nasze emocje, chociaż faktycznie czasami nas ponosiło. Na planie “Rancza” doskonale wiedzieliśmy, kiedy mamy czas na solidną pracę, a kiedy możemy pożartować.
Pamiętam, że kiedy ostatnio miałam przyjemność spotkać się z Panem, to na topie był „Klub włóczykijów”. Czekaliśmy na premierę. Tych klubów coś sporo, bo tu włóczykije, tu mężusie?
Faktycznie mały zbieg okoliczności. W styczniu 2013 roku odbyła się premiera spektaklu pt. ”Klub mężusiów” w Teatrze Capitol, po którymś ze spektakli spotkałem się z Tomkiem Szafrańskim, reżyserem “Klubu włóczykijów’ i zaproponował mi rolę w tym filmie. Ogoliłem głowę na łyso, przytyłem kilka kilogramów i kiedy właśnie miały ruszyć zdjęcia, okazało się, że jakiś sponsor się wycofał i musieliśmy przełożyć zdjęcia o rok. A, że w międzyczasie robiłem “Ranczo” – stąd łysy Hadziuk w dwóch sezonach “Rancza”.
Wróćmy teraz na chwilę do początków Pana kariery aktorskiej. Zaczęło się od teatru jednak. Teatru Korez, którego spektakle z Pana udziałem wspominam w prawdziwym sentymentem. Pierwszy raz bowiem widziałam Pana na scenie w auli swojego liceum. I tak mi się podobało, że mimo wielu ról filmowych, serialowych, teatralnych, to Bogdan Kalus dla mnie to zawsze Korez! Świetny, dawny Korez. Pan, Robert Talarczyk i Mirosław Neinert. Tak zaczynaliście?
Początek Korezu to Grzegorz Wolniak, Michał Bryś i ja. Po kilku miesiącach okazało się, że Michał dostał się do PWST w Krakowie i wtedy pojawił się w Korezie Mirek Neinert, którego znaliśmy z Grzegorzem. Potem dochodzili kolejni aktorzy m.in. Ela Okupska, Piotr Warszawski, odszedł Grzegorz, a Robert Talarczyk pojawił się dużo później, chyba w 2001 roku? Ale faktycznie zaczynaliśmy od grania w liceach. Graliśmy po 30-40 spektakli miesięcznie, jeździliśmy po Polsce moją Ładą, albo Fiatem 125 Kombi Grzegorza… Wariackie czasy.
Po drodze był też Teatr Telewizji, Teatr Polskiego Radia?
Teatr Telewizji i Teatr Polskiego Radia to już po przeprowadzce do Warszawy, bo przez wiele lat dojeżdżałem z Warszawy do Korezu. Ciekawe doświadczenia. Ostatnio niestety musiałem odmówić zagrania w kolejnym spektaklu Teatru TV, gdyż terminy się pokryły. Szkoda…
A czy to jest może tak, że najpierw był teatr, a przeprowadzka do Warszawy, zaowocowała wejściem do świata filmu, serialu? Chociaż pewnie nie, bo jednak i w stolicy wchłonął Pana Teatr Capitol?
To nie do końca tak było. W 2002 roku otrzymaliśmy wraz z Mirkiem Neinertem zaproszenie na zdjęcia próbne do filmu pt. „Biała sukienka” w reżyserii Michała Kwiecińskiego. Nie robiliśmy sobie żadnych nadziei, ale ku mojemu zaskoczeniu, zaproponowano mi jedną z głównych ról w tym filmie. Po premierze “Białej sukienki” zadzwonili do mnie Radosław Piwowarski i ś.p. Piotr Szulkin z propozycjami zagrania w ich filmach. Czyż mogłem się nie zgodzić? Później jeszcze doszedł do tego sitcom “Dziupla Cezara” dla TV Polsat, a w sitcomie pracuje się co najmniej 5 dni w tygodniu, więc musiałem się przenieść do Warszawy. Potem propozycje się sypały jak z rękawa, aż przyszło “Ranczo” i wiedziałem, że już chyba tu zakotwiczę na dłużej. W teatrze Capitol, praktycznie jestem od początku jego istnienia czyli od 2008 roku.
Tyle form twórczości aktorskiej! Któraś jest bardziej ulubiona, dominująca?
Jak już wspomniałem na początku wywiadu teatr, teatr i jeszcze raz teatr!!!
Dziś na stałe w stolicy, na rodzinny Śląsk Pan jednak powraca od czasu do czasu, grywając między innymi spektakle. Niedawno miałam nadzieję, że spotkam Pana na 45-leciu Szkoły Podstawowej nr 18 w Chorzowie (niegdyś Gimnazjum nr 8), jako absolwenta honorowego, a tu niestety. Ale 15 grudnia publiczność Kawiarenki Artystycznej już czeka na Pana w rudzkim MCK-u. A co poza tym?
Tak, to prawda… Na Jubileusz szkoły nie udało mi się dojechać. W październiku odbyła się premiera w Teatrze Kamienica czyli drugim teatrze w Warszawie, w którym będę grał. Spektakl nazywa się “Niespodzianka”. Nie jest to nowe przedstawienie, ale zmieniam w obsadzie Pawła Burczyka. Poza tym gram w Capitolu, jeżdżę po Polsce z 3 spektaklami: “Przygoda z ogrodnikiem”, “Prezent urodzinowy” i “Między płotem a kowadłem”. W styczniu premiera filmu pt.” Radio story”, w którym zagrałem jedną z głównych ról. Na szczęście mam co robić i bardzo się z tego cieszę.
Rozmawiała Hanna Grabowska-Macioszek