Sztuka/Poznanie/Działanie

19 marca 2015

Rozmowa Danielem Leżoniem studentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu, koordynatorem i uczestnikiem warsztatów prowadzonych przez norweski zespół Stella Polaris w ramach projektu Sztuka/ Poznanie/ Działanie.

motto: Nie ma takiego szczytu, na którym choć trochę większa byłaby nasza małość… Ludzie myślą, że szczytem świata jest góra, a szczytem świata jest niebo, a niebo widać z każdego miejsca na ziemi.

Agnieszka Skowronek (rzecznik prasowy projektu): Brałeś udział w warsztatach prowadzonych przez zespół Stella Polaris podczas 16. Międzynarodowego Festiwalu Teatromania, byłeś również zaangażowany w zorganizowanie grupy warsztatowej. Czy jest jakiś specjalny powód dla którego podjąłeś się tego zadania? Czy miałeś wcześniej kontakt z zespołem?

Daniel Leżoń: Moja przygoda z teatrem Stella Polaris rozpoczęła się 2 lata temu. Współpracowałem z nimi przez miesiąc, podczas projektu, w trakcie którego przygotowaliśmy spektakl. W następnym roku zaprosili mnie już w charakterze asystenta. Była to dla mnie olbrzymia frajda i wyzwanie. Na potrzebny spektaklu stworzyłem specjalny taniec- Taniec Pawia. Bardzo chciałem, żeby przyjechali do Polski, do miasta, w którym studiuję. Dzięki współpracy Pera (Per Spildra Borg – współzałożyciel i dyrektor artystyczny grupy) reżysera i Dagmary Gumkowskiej (Kurator projektu Sztuka/Poznanie/Działanie) udało się sprowadzić ich do Bytomia i zaprezentować ich twórczość tutejszej publiczności. To było dla mnie ważne, bo chciałem też, aby moi znajomi ze szkoły i środowisko teatralne poznało ich ducha, to jak bardzo są magiczni i energetyczni. Ich teatralne założenia, sposób rozumienia teatru to dla mnie taka baza każdego teatru.

AS: Brałeś udział w wielu warsztatach teatralnych, współpracowałeś z różnymi grupami, czym różniła się Twoja przygoda ze Stellą Polaris od tamtych doświadczeń?

DL: Przede wszystkim chodzi o to jak reżyser – Per, prowadzi grupę. Daje uczestnikom ogromny kredyt zaufania i wierzy w absolutnie każdą osobę, potrafi doprowadzić ją do maksimum możliwości. Bardzo dba o to, aby zespół działał jak jeden organizm. Ja odczuwam to tak, że gdy podczas spektaklu jestem sam na scenie, to cały zespół jest absolutnie za mną i czerpię z nich energię. To co moim zdaniem odróżnia ich od „wszystkich” to „duch”. Naszej kulturze umyka chyba coś takiego jak „spirit”, coś pomiędzy duchem, religią a magią, przy czym trzeba zaznaczyć, że zupełnie nie jest to związane z żadnym sekciarstwem, ale jest prawdziwą pasją i taką walką o miłość. Ja się czuję w Stelli jakbym był w wojsku, ale takim artystycznym. Nasze treningi są bardzo ciężkie.

AS: To treningi siłowe, wyczynowe?

DL: Tak siłowe, wyczynowe, przy czym angażujące wszystkie zmysły, wymagające koncentracji, uwalniające całą kreatywność. Rzeczy, których się uczymy to proste, jednak dosyć ryzykowne, akrobacje zwłaszcza dla osób, które nie wykonują takich działań na co dzień. Uczestnicy warsztatów poznają zasady pracy zespołowej opartej na maksymalnej koncentracji i wzajemnym zaufaniu. To ważne, bo podczas prezentacji często gramy na betonie, a stajemy na wysokości trzech metrów bez żadnego zabezpieczenia. Jeśli coś pójdzie nie tak, ktoś spadnie, grupa musi wiedzieć jak zareagować. Ponieważ gramy w przestrzeni otwartej po występach zawsze podchodzą do nas ludzie, czasem bezdomni, alkoholicy, nic nie mówią tylko kiwają z podziwem głowami. Nie dostali przekazu intelektualnego, ale odczuli naprawdę fajną energię. Są wzruszeni, jakby po raz pierwszy doświadczyli radości, która nie wypływa z żadnych używek, a z kontaktu z drugim człowiekiem. To co jest w tym teatrze, to właśnie ta energia, pasja i poczucie, że tą sztuką walczymy o coś prawdziwego.

AS: Byłam na pokazie powarsztatowym podczas Teatromanii 2014 i widziałam właśnie taką sytuację i reakcje o których opowiadasz. Faktycznie było czuć płynącą od zespołu energię. Wiele osób, z którymi rozmawiałam o minionej edycji festiwalu mówiło, że to było ich zdaniem najlepsze przedstawienie.

DL: Ten spektakl nazywał się „Celebration of life” i to właśnie chcieliśmy przekazać, nie opowiadać o życiu, a przekazać pasję życia, tworzenia, kreacji, wszystkich barw, prędkości…

AS: Jak wyglądał scenariusz tego spektaklu? Czy były w nim zapisane sytuacje, które chcecie odegrać, czy emocje które chcecie przekazać? Jakie mieliście założenia?

DL: „Celebration of life” to spektakl, który istnieje od kilku lat. Stella jeździ z nim po całym świecie. Struktura zawsze jest podobna, nie zmieniają się podstawowe akrobacje, choreografia. Tańczymy na przykład szamańskie tańce zwierząt pochodzące z Islandii Grenlandii. Struktura jest ustalona, jednak zmieniają się grający w spektaklu ludzie i to wpływa na przebieg. W bytomskiej grupie mieliśmy kilku lalkarzy, więc pojawiła się scena z lalkami – były beboki i inne polskie demony. Mieliśmy kaskadera, który dał popis sztuk walki połączonych z akrobatyką. Studenci ze Szkoły Teatralnej mieli swoją chwilę na zaprezentowanie polskiej techniki tańca współczesnego.

To nie jest typowy spektakl dramatyczny, to jest teatr uliczny założeniem jest, że przez godzinę mamy wciągnąć widza w totalny świat magii, wyobraźni, energii i nie puścić go do samego końca. Per bardzo zwraca uwagę na bezpośredni kontakt z publicznością, szukanie kontaktu wzrokowego, patrzenie w oczy dopóki nie pojawi się uśmiech. Wywołanie wrażenia, że jesteśmy na tej biesiadzie, celebracji wspólnie.

AS: W marcu 2015 roku zespół Stella Polaris odwiedzi nas po raz drugi. Tym razem poprowadzi warsztaty z młodzieżą. Dlaczego warto wziąć w nich udział?

DL: Każde spotkanie z zespołem przypomina mi dlaczego zdecydowałem się na teatr, co jest w nim niesamowitego. Chyba chodzi tutaj o stan, ja go nazywam ekstazą, który jest nie jest wywołany używkami, ale doświadczeniem współpracy na bardzo wysokim poziomie energetycznym, wypływającym z poczucia zaufania i bezpieczeństwa. W treningach Stelli najpiękniejsze jest to, że nawet po tygodniu zawiązują się bardzo mocne przyjaźnie. Sytuacja wymaga od nas żeby się otworzyć, ze wszystkimi lękami, emocjami i wtedy się okazuje, że każdy czuje to samo.

AS: Wielu osobom sztuka aktorska, teatr kojarzy się z pozą, chowaniem się za rolą, konwencją, techniką. Co przywodzi na myśl sztuczność, natomiast Ty opisujesz ją jako zupełnie coś innego, spotkanie z prawdą?

DL: Myślę, że dobrze się kojarzy, bo taki rodzaj teatru też jest. Pośród twórców teatralnych dominuje często chęć pokazania siebie, czy zrealizowania siebie. A komunikacja z widzem staje się sprawą… poboczną. To jest rodzaj zamknięcia, którego totalnie nie znoszę, bo w takim podejściu tak na prawdę uciekamy od sedna spotkania w teatrze. To zamknięty rodzaj teatru, który odszedł od korzeni, od kontaktu z człowiekiem…

AS: Więc teatr jest komunikacją…

DL: Tym różni się od filmu. To jest kontakt z żywym człowiekiem, to spotkanie, którego początki wypływają z biesiady, wspólnej ekstazy, radości, chęci dzielenia się. Stella Polaris tworzy sztukę, której energia wypływa z tego pierwotnego poczucia wspólnoty, które teraz się zatraca. Nie mogę zanegować ani jednego, ani drugiego podejścia, każdy rodzaj teatru to podjęcie próby komunikacji, a potrzebnych jest wielu ludzi o różnych spojrzeniach żeby ten obraz mógł być bogaty i różnorodny.

AS: Warto przyjść na kolejne prezentacje grupy Stella Polaris podczas 17. Międzynarodowego Festiwalu Teatromania w Bytomiu bo…

DL: … warto doświadczyć tego rodzaju dobrej energii. Spotkać się z teatrem, który gra w Polsce bardzo rzadko, z teatrem który ma w sobie niezwykłą magię i pasję. Jeśli chce się spotkać coś pierwotnego, element tego czym teatr mógł być setki lat temu, to myślę, że będzie to możliwe właśnie podczas spotkania z grupą Stella Polaris.

Finansowane z funduszy EOG, pochodzących z Islandii, Lichtensteinu i Norwegii, oraz środków krajowych.

Rozmawiała Agnieszka Skowronek

Foto: Kazimierz Wąsowicz

A więcej o warsztatach można przeczytać w Kategorii Informator. Zapraszam do lektury.