Takie były jeszcze kilka dni temu. Jakie są dziś? Obawiam się, że coraz bardziej wiosenna aura wróży nam koniec sezonu narciarskiego w polskich górach.
Tak jak prawdziwe szatańska pogoda rozszalała się Karpaczu, to tylko Liczyrzepa, karkonoski Duch Gór raczy wiedzieć. Wichrzysko na przemian z rzęsistym deszczem niechybnie pozbawiło złudzeń na dalsze szusowanie na tamtejszych stokach. Niemniej już dawno trasy zjazdowe nie były tak świetnie przygotowane, jak w ostatnich dniach.
Pięknie wygładzona ratrakiem powierzchnia Białego Jaru nie zdziwi tak bardzo. Wszak stok od dawna należy do prywatnego właściciela i to widać tam w każdym szczególe. Na spory minus można zaliczyć niewątpliwie fakt, że ową łączkę trudno nazwać stokiem. Jednak nie właściciela to wina, że swój ośrodek narciarski stworzył w takich, a nie innych warunkach naturalnych. Dla początkujących to Biały Raj, a nie Jar.
Zadziwiającym zjawiskiem były jednak świetnie przygotowane trasy zjazdowe na Kopie. Oczywiście sam szczyt tradycyjnie niedostępny, ale te dostępne – pierwsza klasa! Pokuszę się o stwierdzenie, że chyba od siedmiu lat, od kiedy na ich jeżdżę, nie były tak znakomicie przygotowane jak w tym roku.
Tekst i foto: Hanna Grabowska-Macioszek