Zamieszanie wokół karpia

20 grudnia 2016

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta – z pewną dozą niepokoju nuci sobie każda gospodyni, której niebawem przyjdzie założyć fartuch, zakasać rękawy i zabrać się za wigilijne i bożonarodzeniowe przysmaki. Żeby uspokoić ich umysły, by z werwą podeszły do kulinarnych zadań już teraz podpowiadamy, co przyrządzić na świąteczny stół. O swoich przygotowaniach opowiadają jak co roku nasze ekspertki – Gertruda Baron i Marta Twardzik, gospodynie z Jaśkowic Orzesza. Spotkałam się z nimi tradycyjnie już w „Muzeum Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie”, w którym wszelkiego jadła na śląsko Wilijo oraz zapusty nigdy nie brakuje.

 

p1050258

 

Co gospodarstwo, to inne nieco potrawy. – Co mamy: konopiotka, barszcz czerwony,  a nawet ziemniaki z wodzionką, kapusta – wymienia Gertruda Baron. – U mnie za to zupa rybna króluje na stole, ale mój zięć uwielbia konopiotkę, więc specjalnie dla niego ją gotuję, nie mam wyjścia – mówi Marta Twardzik.

Tradycyjny karp ostatnimi czasy zastępowany jest innymi rybami. Krytykowany powszechnie za mulistą konsystencję i mdły smak, na stołach jaśkowickich gospodyń za to zawsze występuje w roli głównej. – Uwielbiam karpia, zatem karp jest obowiązkową potrawą wigilijną. Przygotowuję także takie śledzie w occie. Potraw powinno być 12, ale obecnie jest niekiedy więcej. Dziś są takie dobre czasy, jest łatwy dostęp do wszelkich produktów, że tych dań z roku na rok przybywa – podkreśla Marta Twardzik. – Ja z kolei nie bardzo jestem za karpiem. Zjem odrobinę, ale tak z przymusu. W ogóle nie lubię ryb, więc ani zupy rybnej, ani śledzi, a ten karp – no trudno, musi być, bo tradycja każe, ale żebym przepadała, to nie – przyznaje Gertruda Baron.

Co ciekawe – obie panie są zgodne co do słodkich potraw: na wigilijnym stole powinny znaleźć się makówki, moczka i tradycyjne śląskie kołocze. Stół musi się także godnie prezentować. Jego wystrój ma być uroczysty, świadczący o tym, że zasiadamy do ważnego posiłku, a jest nim niewątpliwie wigilijna wieczerza.

Tekst i foto: Hanna Grabowska-Macioszek