Przygotowane własnoręcznie, a nie „internetowo”

18 grudnia 2023

Przygotowania do świąt czas zacząć. Choć obecnie bardzo często odchodzimy od wielogodzinnego warzenia potraw i zamawiamy wigilijne potrawy na przykład przez Internet, w wielu domach gospodynie zakaszą rękawy, by własnoręcznie tradycyjne jadło na świąteczne stoły trafiło. Co polecają panie z Koła Gospodyń Wiejskich Pradlanki? O tym ekspertki: Dorota Wasik oraz Kamila Ciszewska.

Panie spotykam i rozmawiam z nimi w trakcie imprezy plenerowej Śląsko Wilijo w Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”. Przyjechały z Pradeł koło Częstochowy w Powiecie Zawierciańskim. Rozmawiam i próbuję przepyszne pierogi z kapustą i grzybami, którymi Pradlanki były uprzejme mnie poczęstować. Palce lizać! No to poza tymi pierogami, co jeszcze?

– U nas w domu – uszka a grzybami, pierogi, barszcz czerwony, łazanki z kapustą, krokiety – a wigilię postne, karp oczywiście – przeważnie smażony, do tego kapusta z grochem – wymienia Dorota Wasik. Odwiedzający chorzowski skansen mieli szansę załapać się nie tylko na postne krokiety, ale też i takie z mięsem, natomiast jak podkreślały Dorota Wasik oraz Kamila Ciszewska – na wieczerzy wigilijnej jednak królują potrawy bezmięsne.

Po wigilijnej wieczerzy – nasyceniu się potrawami z darów natury, przydałoby się choć trochę „skubnąć” czegoś słodkiego. Na Śląsku w przewadze, jak sądzę, pewnie będą to makówki – przyznam się, że ja już pierwsze makówki zdążyłam podjeść… I chyba tak pysznych nie jadłam nigdy wcześniej… Ale nie u Pradlanek, bo Pradlanki serwują… kutię. I tu robi mi się cudownie błogo, bo kutia to tradycyjna potrawa mojego domu, którą zawsze własnoręcznie preparował mój dziadek. Lwowskiej tradycji po odejściu dziadków nikt już niestety nie kultywuje, bo dziadek przepisu nikomu nie zdradził, a poza tym nie sądzę, by ktoś w kutiowym starciu mógł dziadkowi dorównać. Natomiast pojawiły się za to makówki, które z wielkim sukcesem zawsze przyrządza mój mąż. Ale gdy z ust Pani Doroty pada to słowo kutia, to od razu mam przed oczami ogromną salaterę z kutią, którą zajadają się prawie wszyscy członkowie mojej rodziny.

– Są też kluski z makiem – mówi Pani Dorota. – Ale jakie to są te kluski – dopytuję. – To takie bardziej paluchy z gniecionego ciasta i to podajemy na słodko z makiem, bakaliami – wtrąca Pani Kamila i pokazuje jak te kluski-paluchy się wygniata.

Każdy rzecz jasna ma swoje własne „popisowe”, „firmowe” specjały. Ja smak zupy grzybowej czuję już w buzi.

Hanna Grabowska-Macioszek