Wakacje to magiczne słowo, na które czekam całe dziesięć miesięcy. Gdy wreszcie nadchodzą, moja radość jest ogromna. W tym roku było podobnie. Czekałem, czekałem i doczekałem się. Wszystko było już zaplanowane.
Wakacje to magiczne słowo, na które czekam całe dziesięć miesięcy. Gdy wreszcie nadchodzą, moja radość jest ogromna. W tym roku było podobnie. Czekałem, czekałem i doczekałem się. Wszystko było już zaplanowane.
O każdej porze roku zachwycają pięknem górskiej – jeszcze niekiedy dzikiej przyrody – skrzętnie chronionej przez śpiącego rycerza – Giewonta – który króluje nad usytuowanym w dolinie Zakopanem.
No niestety… powiedzmy to sobie szczerze… niechybnie zmierza ku końcowi, a na następne będzie trzeba czekać aż rok. I kiedy w końcu nadejdzie może być takie typowo polskie, czyli z przewagą deszczu. Ale dosyć narzekania. Tegoroczne było całkiem przyzwoite. Sposobów na to, by zatrzymać lato znam co najmniej trzy…
Nie przypuszczałam, że coś będzie mnie w stanie jeszcze tak zachwycić i zaskoczyć. A tymczasem wciąż jestem oszołomiona tym, co widziałam. A widziałam… ogromną monumentalną i majestatyczną Bazylikę Licheńską. Śmiało można ją nazwać Licheńskim Kolosem.
Pomimo wyraźnego zakazu kąpieli amatorów pluskania się w nim nie brakuje. Gdy termometr wskazuje ponad 30 stopni Cejsjusza w imielińskim Zbiorniku Dziećkowice aż roi się od dmuchanych materacy, pontonów i wszystkich tych, którzy pragną schłodzić rozgrzane w słońcu ciało.
Nieduża prowincjonalna jedna z wielu dzielnic Wisły – górskiego kurortu w Beskidzie Śląskim, do którego każdego roku wali masa turystów z całej Polski – można rzec – wioska. Jawornik na tyle daleki centrum, że uzdrowiskowy zgiełk tam nie dociera, a na tyle blisko, że spacerkiem można udać się do Małyszowego miasta. Co mnie tam gna od ponad 30 lat? Oto pytanie na które odpowie ten artykuł.
Wakacje to doskonały czas na zorganizowanie wycieczki po Jurze Krakowsko- Częstochowskiej. Wyprawa na którą zabrać możemy całą rodzinę to moc atrakcji i wspaniałe wspomnienia.