Takie pytanie zadałam sobie rok temu, gdy dowiedziałam się o możliwości otrzymania dotacji na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Był to ostatni projekt Urzędu Pracy, umożliwiający otrzymanie bezzwrotnych środków. I jedyna moja szansa na wyjście z bezrobocia, bo mając małe dziecko i wobec braku dyspozycyjności, nie miałam zbyt dużych szans na otrzymanie etatu.
Początkowo poszukiwałam w prawdzie ofert pracy w godzinach popołudniowych czy w weekendy, na 1/3, 1/4 etatu, ale .. no właśnie – takich ofert nie było. Daleko nam bowiem jeszcze do państw zachodnich, gdzie daje się możliwość pracy w modelu tzw. elastycznym, czy po prostu pracy we własnym domu, co szczególnie dla młodych matek jest bardzo komfortowym rozwiązaniem.
Własna firma w domu dawałaby mi możliwość dostosowania godzin pracy do życia domowników i w ten sposób mogłabym wymieniać się z mężem opieką nam dzieckiem – argumentowałam.
Postanowiłam więc wziąć udział w rekrutacji i otworzyć sklep internetowy. Tak rozpoczęła się moja wielka przygoda z handlem w Internecie, a ponieważ to medium nie przestaje mnie zaskakiwać wciąż doszkalam się, zgłębiając tajniki e-handlu i dziedzin pokrewnych.
Z dotacji zakupiłam towar, oprogramowanie, wyposażenie magazynu, kasę fiskalną i wyposażenie biura wraz ze sprzętem komputerowym.
Faktycznie często muszę pracować popołudniu a nawet w nocy, bo choć mój syn poszedł do żłobka, to jednak wciąż choruje i opiekuję się nim często w ciągu dnia. Jako, że wybrałam branżę dziecięcą – jest też często pierwszym recenzentem i testerem sprzedawanych przeze mnie produktów.
Gdyby nie dotacja, dotąd nie miałabym szans wrócić do pracy, bo każdy normalny pracodawca na okresie próbnym zrezygnowałby z usług kogoś, kto wciąż musi brać L4 na chorujące dziecko, a jak wiadomo w dzisiejszych realiach żłobka jest to rzecz normalna.
Prowadzę więc sklep, dwa blogi tematyczne i kampanię reklamową na fecebooku, twitterze i google +. Sprzedaję niewiele, ale firma się rozwija i informacja o niej codziennie dociera do nowych potencjalnych klientów. Nawiązuję też współpracę z prywatnymi przedszkolami, grupami docelowymi taki jak np. „chustomamy” i wszędzie gdzie jestem, rozdaję ulotki.
W swoim sklepie mam ponad 400 produktów, od akcesoriów podróżniczych, poprzez chusty do noszenia niemowląt, po zabawki. Marzę o tym, aby wynająć lokal i poszerzyć własny magazyn, sprzedając też bezpośrednio we własnym sklepie. Na to jednak trzeba czasu.
Karolina Włoczyk – Orzechowska została zwolniona z pracy będąc na urlopie wychowawczym ze względu na likwidację spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Gdy otrzymała informację o wypowiedzeniu z pracy jej syn miał zaledwie 10 miesięcy.
Wszystkie kobiety będące w podobnej sytuacji namawia – nie czekaj na cud – zrób badania rynku, przemyśl i rozplanuj swój pomysł, korzystaj z dotacji, preferencyjnych pożyczek dla nowych firm i otwieraj własną firmę.
Tekst i foto: KWO