Ich historie nadal fascynują

8 października 2018

Bo gdyby tak nie było… nie grasowaliby w Muzeum „Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie”. A tymczasem nieźle pozbójowali. W specjalnej rozmowie z Gońcem Górnośląskim dowiedziałam się niejednego o sekretach dawnych rozbójników. Mateusz Kurowski ze Szczyrkowskiego Centrum Kultury i Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca „Ondraszek”odpowiada między innymi na pytanie, czy zbóje są nadal wśród nas.

 

No rozmowa z rozbójnikiem Mateuszem Kurowskim jest na to najlepszym dowodem. Pięknie odziany góralskie szaty prezentuje się co najmniej jak prawdziwy Harnaś! Jak mówi pan Mateusz losy i historie dawnych rozbójników nadal fascynują. – Ze zbójnictwem wiąże się cała karpacka kultura. Mówiąc więc ło zbójnictwie nie łuciekniemy od pasterstwa, nie uciekniemy od gazdowania, nie uciekniemy od wszystkiego, co tych zbójników kusiło – mówi Mateusz Kurowski. – Zbójnictwo to był taki pierwszy zryw, powiedzmy, wolnościowy ludzi w dawnej feudalnej rzeczywistości. Jak już tej pańszczyzny okazało się, że jest pięć dni w tygodniu, to pierwsi górale powiedzieli dosyć. Stwierdzili, że trzeba cosik z tym zrobić, bo przeciez cłowiek nie będzie robił na po prozno na tego pana, ze trzeba mu tego trochę łodebrać – opowiada o początkach zbójnictwa Mateusz Kurowski.

Buntownicy pochowali się w górach. Te bowiem dawały poczucie wolności, możliwość schronienia, ukrycia się i prowadzenia zbójeckiego procederu. – Tak narodziło się zbójnictwo. Przeważnie było prowadzone przez jednego herszta, charyzmatycznego, silnego, takiego co to zostawał potem harnasiem, albo było ich więcej. Paru zubożałych gazdów powiedziało: idziemy na zbój, bo sklecić końca z końcem nie idzie już i trzeba trochę przyzbójować i zbójowali, cosik tam pokradli i zaś wracali do normalnego życia. Co ciekawe – jak mówi Mateusz Kurowski łupem zbójników nie zawsze padali możni panowie, ale i bacowie. Baca – najbogatszy gospodarz, bo kto miał owce, był kimś, więc nierzadko odwiedzali go zbójnicy, by trochę się nam nim wzbogacić. I trochę stada mu przetrzebili i czegoś tam inkszego uszczknęli. Ale bogaci kupcy też stanowili nie lada gratkę dla rozbójników. Szlak handlowy był bacznie przez nich obserwowany, na przykład w rejonie Koniakowa – tam było co kraść, było co i kogo łupić.

Współcześnie na historię rozbójników patrzymy przez pryzmat dobrego Janosika, który bogatym zabierał, a biednym dawał. Osławiony i ulubiony film nieco jednak przekłamuje dawne czasy, bo rozbójnicy przeważnie zabierali bogatym, ale dawali raczej sobie. – To byli ludzie wyjęci spod prawa. Swoje grabieże uważali za coś dobrego. Faktycznie bywało tak, że ten harnaś miał pod „opieką” jakaś tam bandę, oni trzymali się razem, w razie czego kryli jedni drugich. Ale oczywiście zbójnictwo było zjawiskiem jednoznacznie negatywnym, a nie tak jak to pamiętamy z serialu. Powodowało to określone skutki społeczne, a miejscowa ludność przeważnie się ich bała, a nie uważała za swoich dobroczyńców. Zbójnicy wszak potrafili być bezwzględni, napadać na gospodarstwo, córkę gospodarzowi uprowadzić, kiedy jakaś w oko wpadła, próby zakapowania ich władzy surowo karali – mówi Mateusz Kurowski.

Bogactwo i sława zdobyte na rabunku wzbudzało jednak podziw i wielu młodych wieśniaków garnęło się do tego „fachu”. Przystawali więc do zbójnickiej bandy.

Dziś nieco nostalgicznie można zapytać, czy takich zbójników już nie ma? – No niby ni ma, ale jest wiele grup rekonstrukcyjnych. A temat jest bardzo wdzięczny, bo można dzięki temu pokazać całą góralszczyznę i regionalizm, który jest w dzisiejszych czasach bardzo modny i dej Boże, żeby to było jak najdłużej. A poza typową góralszczyzną można wpleść zbójnickie wątki – mówi Mateusz Kurowski.

Obecnie, jak sądzę, rzezimieszek w czapie harnasia może nas „napaść” jedynie w Muzeum „Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie”. Na pewno to i lepiej. Bo takich bez czapy jest niestety pełno i spotkania z nimi nikomu nie życzę.

Hanna Grabowska-Macioszek