By nie odwiedzać grobów bliskich?

1 listopada 2020

Decyzją włodarzy RP 30.10.-2.11 nekropolie pozostają zamknięte.

Nie do końca rzecz jasna chodzi o to, by nie zapalić świeczki na mogile tych naszych, którzy odeszli. Konkretnie: by 1 listopada w Dniu Wszystkich Świętych masowo nie uprawiać „grobingu” w takim wymiarze, jak dotychczas. Tylko rozłożyć odwiedziny na cmentarzach na kilka dni.

Intencje w dobie koronawirusa być może i dobre, no ale jak to ostatnio bywa, wyszło jak zwykle. Decyzja podjęta z dnia na dzień zaskoczyła niemile szczególnie sprzedawców handlujących chryzantemami i zniczami. Na szczęście wyszli im naprzeciw samorządowcy, organizując między innymi akcje odkupowania towaru.

Jakże wieloaspektowy temat! Nie popieram bynajmniej tego, żeby tłoczyć się na cmentarzu. Obecnie to niezbyt bezpieczne, niemniej jak obserwujemy ostatnio, co poniektórzy chyba zapomnieli, że panuje pandemia. A nie każdy przecież może pozwolić sobie na kilkudniowe cmentarne wizyty. Żyjemy dziś w takim tempie, fakt na pewno nie będący powodem do dumy, ale po prostu nie mamy na to czasu. Nawet jeśli niektórym przyszło obecnie pracować w tak zwanym trybie zdalnym z własnego domu, to nie oznacza to, że w trakcie naszej „dniówki” możemy wyrwać się na parę chwil na cmentarz. Home Office bywa nierzadko bardziej skomplikowanym systemem pracy, niż ten biurowy, a szczególnie, jeśli nasze dziecko „uczęszcza” teraz do szkoły on-line.

Już są przecieki, że odnotowano próby odwiedzenia cmentarzy wbrew obostrzeniom. W myśl tego, że zakazany owoc smakuje najlepiej, to może jednak się uda przemycić znicz na grób. Poza tym pandemia pandemią, ale … „Tradition…”! Co oznacza i jak bywa mocno zakorzeniona w naszej świadomości, wie ten kto czytał książkę Szołema Alejchema „Dzieje Tewji Mleczarza”,  albo raczej oglądał kultowy musical „Skrzypek na dachu” z genialnym wykonaniem tegoż utworu i rolą Topola. Oj tak. Tradycja, tradycja. Szczególnie w Polsce (jeszcze) ma znaczenie. I dobrze! W chwili totalnej degrengolady wszelkich wartości, cieszmy się z naszego przywiązania do tradycji właśnie.

A ta związana z Dniem Wszystkich Świętych jest wyjątkowa. Ludzie niekiedy przemierzają wiele tysięcy kilometrów, by zapalić znicz i położyć wieniec na grobie bliskich. I ten cudowny jesienny klimat: kolorowe liście na drzewach i na cmentarnych alejkach, barwne chryzantemy i ten zapach świec, a po zmroku widok miliona świateł. Oprawa ta zachwyca! Naszym podróżom bardzo często towarzyszą też spotkania rodzinne, nie tylko na cmentarzu, ale później w domach cioć, kuzynostwa. Czasem to jedyna okazja w roku, by spotkać się z osobami, z którymi widujemy się rzadziej, niż sporadycznie.

Bardzo przykre są te obostrzenia, ale być może konieczne? Niemniej jak zawsze starajmy się szukać też pozytywów! Jeśli mamy możliwość zaplanować kilkudniowy „cmentarny rajd”, unikniemy korków na drodze, przypuszczalnie problemu z parkowaniem przy cmentarzu, dylematów, kto ma pić alkohol, a kto ma zachować trzeźwość podczas rodzinnego spotkania. Dla mnie – jeszcze pozytyw związany brakiem handlujących „chryzantemiarzy” na parkingu przed moim domem. Mam nadzieję, że i handlarzy choinek w tym roku nie będzie!

Tu jednak pojawia się też inna refleksja…

Czyż potrzebujemy aż Wszystkich Świętych, by pojechać na cmentarz? No chyba nie! To taki dobry moment do przemyśleń dla tych, którzy o swoich zmarłych pamiętają tylko ten jeden dzień w roku. I to nie dlatego, że jakoś szczególnie doskwiera im brak czasu, ale bardziej chodzi o jakieś zaniedbanie no i mniejsze pole do popisu na co dzień. A kiedy mamy pewność spotkania z sąsiadem, koleżanką, czy kimś z rodziny zawsze można się „pokazać” z okazałym bogatym wieńcem, albo zepsuć komuś humor nową kreacją? Może w tym roku uda się coś zmienić, poprawić i odnaleźć to co najważniejsze?

Szkoda tylko, że potrzeba było do tego aż pandemii… A myślę, że i ona niewiele zmieni w tym temacie. No cóż… Z tradycją wygrać trudno nawet pandemii.

Polecam także materiał ekspercki w zakładce „Ekspert radzi”.

Hanna Grabowska-Macioszek