I jak się okazało lubimy brąz, a nie gold, choć tym razem nie do końca można powiedzieć, że gold nie leżał w zasięgu naszej ręki. Bo leżał. A wszystko za sprawą szejków. Bynajmniej nie truskawkowych.
Po zdobyciu przez polską reprezentację piłkarzy ręcznych brązowego medalu trener Michael Biegler, podobno z zamiłowania muzyk, trzeba przyznać, był najlepszym dyrygentem całej drużyny. Po tych mistrzostwach każdy kibic śledzący zmagania naszych szczypiornistów, może czuć ogromną dumę i cieszyć się z sukcesu drużyny tak doskonale poprowadzonej przez Bieglera.
Może także czuć się o kilka lat starszy. Po raz kolejny okazało się, że polscy zawodnicy są mistrzami horroru, a sam Hitchcock mógłby się uczyć od naszej drużyny, jak stworzyć napięcie przekraczające granice wytrzymałości. Ponieważ mecze z udziałem polskich szczypiornistów gwarantują emocje od pierwszej do ostatniej minuty. A osobom o słabych nerwach nie polecam śledzenia wyczynów naszych reprezentantów. Tak było i tym razem.
Do zdobycia medalu mistrzostw świata po sześciu latach przerwy, Polacy w starciu z Hiszpanami potrzebowali dogrywki. Mecz zakończył się rezultatem 29:28. Do przerwy graliśmy bramka za bramkę i pierwsza część zakończyła się remisem 13:13. W regulaminowym czasie gry na tablicy wyników widniało – 24:24, gdzie wrzuciliśmy bramkę jeszcze wtedy aktualnym mistrzom świata w ostatnich sekundach spotkania. Potrzebna była dogrywka, która do przerwy została zakończona remisem 26:26. W taki sposób nasza drużyna zapewniła nam kolejny pełne emocji spotkanie – na szczęście z happy endem w postaci brązowego medalu.
Nie sposób nie zauważyć, że wokół mistrzostw krążyło szereg kontrowersji. Na samym ich początku zmierzyliśmy się z reprezentacją Niemiec, z którą wygraliśmy dwukrotnie w barażach do tego turnieju. Niestety nasz przeciwnik kuchennymi drzwiami znalazł się na Mistrzostwach Świata i w tym spotkaniu musieliśmy uznać jego wyższość. W następnych spotkaniach grupowych los był już dla nas bardziej łaskawy i pokonaliśmy kolejne reprezentacje: Rosji, Argentyny, Arabii Saudyjskiej. Na sam koniec zmagań grupowych ulegliśmy Danii. Tym samym zajęliśmy w grupie trzecie miejsce i w fazie play off, trafiliśmy na reprezentację Szwecji. Na papierze przeciwnik wyglądał lepiej, ale w praktyce nasi szczypiorniści okazali się niepokonani i w następnej rundzie czekała już na nas – Chorwacja. Po siedmiu latach udało się ją w końcu pokonać. Półfinał był nasz, czyli mecz z gospodarzami imprezy – Katarczykami. Zamożni szejkowie przygotowali się do tych mistrzostw z wielką skrupulatnością i dużym portfelem. Za „petro dolary” stworzyli reprezentację, w składzie której znaleźli się najlepsi zawodnicy z całego świata. W tym spotkaniu naszym zawodnikom nie można było po raz kolejny odmówić zaangażowania i pasji, jednak sędziowie umiejętnie kontrolowali, by za nadto nie zdominowali szacownych gospodarzy. W finale zatem Francja nie tylko walczyła o tytuł Mistrza Świata, ale o zachowanie ducha sportu i mistrzostw fair play. Na szczęście udało im się to. Nasza drużyna musiała zatem polubić brąz, ale za to czego w trakcie tych mistrzostw dokonała, to dla mnie osobiście – złoty medal Mistrzostw Świata.
Na zakończenie warto być może zwrócić uwagę na jakże częste reklamy w przerwach pomiędzy meczami znanego leku na katar.
Tekst i foto: Łukasz Macioszek