Jej oznak co prawda dziś nie widać jakoś w aurze szczególnie, ale wątpliwości nie ulega fakt, że jej pierwszy dzień właśnie nastał.
O jakże się cieszę! Tęsknię za nią cały rok. Mimo, że zanim przyjdzie nam nacieszyć się jej pięknem w postaci rozkwitającej przyrody i ciepłem promieni słońca, to mając tę świadomość, że w kalendarzu już się rozpoczęła, jakoś tak raźniej od razu się robi.
Od wczesnych godzin porannych ekipy porządkowe z Zakładu Zieleni Miejskiej pracują pełną parą na okolicznych skwerach. Na przykład na tym przed moim domem. Oj, a jest co tam sprzątać. Mogłoby się wydawać, że jako społeczeństwo jesteśmy coraz bardziej świadomi, wykształceni i po prostu europejscy, to chyba nie dotyczy to niestety co poniektórych właścicieli czworonogów. Idąc chodnikiem, nierzadko trzeba uprawiać prawdziwy slalom gigant. Przy takich okazjach, od razu przypomina mi się znakomity Marek Kondrat w „Dniu Świra”. Ot uroki wiosny. Bywają i takie.
Ożywienie wokół skwerów i miejskich zieleńców: sprzątanie, grabienie, czy w końcu nasadzanie nowych roślinek, to jednak taki znak rozpoznawczy wiosny. A sama niedawno zauważyłam wschodzące już forsycje. Zatem wiosna! Po prostu.
Hanna Grabowska-Macioszek