Takie rzeczy tylko w Katowicach Koszutce!
Kiedy w tym roku ponownie nie handlowali chryzantemami, pomyślałam, że i może „choinkarze” wyniosą się w końcu z parkingu. No niestety! Jak to w przypadku nadziei bywa, są też i te zawiedzione. Bo przyjechali i rozstawili się z drzewkami, zajmując połowę miejsc do parkowania. Okolica ta – raczej z kategorii: brak miejsc postojowych. Szczególnie w trakcie odbywających się w Spodku, Katowickiej Strefie Kultury imprez o miejsce trudno. Co poniektórzy najchętniej zaparkowaliby w „mojej” klatce schodowej i miejsca dla mieszkańców zajmują wszyscy, tylko nie ci, którzy tu mieszkają. No ale coś za coś… Mieszkanie niemal w samym centrum miasta i dostępność wszystkich dobrodziejstw z tym związanych odbija się na niemożliwości parkowania. Natomiast od lat (bo „proceder” choinkowy trwa przynajmniej tak długo, jak tu mieszkam) zastanawiam się co na to Straż Miejska? Owszem funkcjonariusze podjeżdżają, kontrolują, ale co z tego? Nie sądzę, by sprzedawcy choinek sprzedawali je legalnie. I jest to tak uciążliwe! Nie mówiąc o tym, że są tak roszczeniowi, że zwrócenie uwagi skutkuje od razu awanturą, a wszechobecne igliwie, gałęzie w sąsiedztwie samochodu, nie są zbyt miłe dla lakieru.
W tym roku dodatkowo jeszcze sprzedają karpie, więc parkowanie niemal na ludziach stojących w kolejce po ryby, nie należy do najłatwiejszych, ani najprzyjemniejszych. Taka ciekawostka – tuż obok przecież jest targowisko. Trzeba zatem aż anektować parking? Najwidoczniej tak. Oby do świąt!
Hanna Grabowska-Macioszek