Wystartował i trwa. I tak trwać będzie aż do niedzieli 20 października. XIX Festiwal Dramaturgii Współczesnej w Teatrze Nowym w Zabrzu.
Festiwal Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona”… Jeśli już na samym starcie tak ona ma wyglądać, to strach się bać, co będzie dalej? Za nami bowiem już pierwsze spektakle, pierwsze emocje. Nie wiem, jak inni widzowie, ale u mnie poziom adrenaliny już sięga niemal Zenitu. Już sam spektakl inauguracyjny „Gdy przyjdzie sen”, pozbawił mnie złudzeń, że mój własny da mi ukojenie. Obraz mocny, przejmujący… No ale tak to bywa w przypadku hermetycznych społeczności, wszelkich. Nie musi to bynajmniej być wieś Borówka, bo rzecz może się zadziać wszędzie tam, gdzie sąsiedzi wchodzą z buciorami w to, co tak naprawdę obchodzić ich nie powinno. A obchodzi, a jakże! Podnieca i ekscytuje. Tragiczny finał jest zatem przewidywalny. Reżyserka przedstawienia Małgorzata Bogajewska snuje swoją opowieść tak, że z rozwojem sytuacji wzrasta napięcie i to tak nieznośnie, że widz pod koniec ma ochotę salwować się ucieczką z sali. A wszystko na tle bardzo oszczędnej i niemalże obskurnej scenografii, która potęguje grozę. Aktorzy Teatru Ludowego w Krakowie stworzyli mistrzowskie kreacje, ukazując, że tak naprawdę żaden z mieszkańców wspomnianej Borówki nie jest zero jedynkowy. Każdy, jak sądzę za uszami coś ma, a na pewno marzenia… Kto ich nie ma? Podobno gdy czegoś bardzo pragniemy, marzenie spełnić się musi. No otóż niekoniecznie i nasi bohaterowie przekonują się o tym bardzo boleśnie. Mamy tu miks tragikomedii, kryminału, a wszystko przez … miłość rzecz jasna.
No gdy o uczucia chodzi… To sprawa jest zupełnie już beznadziejna. Bo to one właśnie komplikują nam życie. I to tak bardzo, że po obejrzeniu spektaklu „Bea” Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu w reżyserii Andrzeja Bubienia czuję się tak co najmniej – przepraszam za brzydkie określenie, ale muszę to napisać tak właśnie dosadnie – jakbym dostała z buta w twarz i to wielokrotnie. Spektakl ten sponiewierał mnie tak psychicznie, że aby ochłonąć, muszę zrobić sobie dzień przerwy od Festiwalu Dramaturgii Współczesnej. Oczywiście nie na długo, bo festiwal działa jak narkotyk.
Taki właśnie był w tym roku zamysł organizatorów. Spektakle konkursowe penetrują bardzo głęboko zagadnienia związane z wszelkiego rodzaju innością, odmiennością, zaglądają na samo dno ludzkiej duszy. Jak mówi Beata Dąbrowiecka, kierownik literacki teatru Nowego w Zabrzu, festiwal pobudza także do takiej refleksji nad własnym ja. Każe się zatrzymać, przemyśleć i zrobić rachunek sumienia. – Na pierwszy plan tegorocznej edycji wychodzą wszelkie neurozy, stany lękowe, wszystko to, co w nas bardzo mocno drzemie. Każdy spektakl będzie nam coś takiego obnażał, ukazywał i uwrażliwiał na różne zjawiska, problemy natury psychicznej, moralnej, społecznej. Jesteśmy zaledwie po trzech spektaklach: „Gdy przyjdzie sen”, „Bea” i „Kowboje”. Mocne! A przed nami właściwie same takie bardzo trudne, ciężkie, wstrząsające między innymi o seksualności osób niepełnosprawnych. To tematy, które na co dzień nie są poruszane społecznie – mówi Beata Dąbrowiecka. – To właśnie specyfika tegorocznej XIX edycji. Myślę, że czas festiwalu to dobry moment, by na chwilę przystanąć, zastanowić się też nad sobą, może coś zmienić? – dodaje Beata Dąbrowiecka.
„Gdy przyjdzie sen” – Teatr Ludowy w Krakowie, reżyseria Małgorzata Bogajewska
„Bea”, Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu, reżyseria Andrzej Bubień„Kowboje”, Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie, reżyseria Anna Smolar
Najbardziej niezwykłych doznań i przemyśleń także nad sobą życzę każdemu z uczestników wydarzenia!
Hanna Grabowska-Macioszek
Foto: Paweł JaNic Janicki Teatr Nowy Zabrze