Są niewątpliwie wyroby rękodzielnicze. Oryginalne, nietuzinkowe i takie, jakich nikt poza nami mieć nie będzie. Na tym polega ich siła przyciągania. Choć jeszcze niestety nie działa ona na wszystkich.
A wszystkiemu niestety winne są ceny. Nieco wyższe, niż produktów wywarzanych masowo przy taśmach, a przez to dla niektórych niedostępne. Jak mówi Aleksandra Kajewska organizatorka Jarmarku Rzeczy Ładnych, który w okresie świątecznym cyklicznie odbywa się w Miejskim Domu Kultury „Batory”, potrzeba dużo czasu, by ludzie znów docenili rękodzieło. – Z moich doświadczeń o obserwacji wynika, że taka działalność jest dopiero na początku swojej drogi. Odbiorcy muszą się nauczyć ją zauważyć, przekonać się, jak tego typu wyroby są cenne i zrozumieć ile pracy muszą w ich wykonanie włożyć ich twórcy – przekonuje Aleksandra Kajewska. – Bardzo często słyszę od odwiedzających nasz jarmark: „O piękne, piękne, ale mnie nie stać”, ale myślę, że jeżeli przejdziemy ten etap wzajemnej nauki zachwytu rękodziełem, to przyjdzie ten moment, że będzie to zajęcie opłacalne – tłumaczy.
Pogląd ten potwierdzają także wystawcy. Jak mówią sprzedaż wyrobów pozwala na zwrot kosztów za zakupione materiały, potrzebne do wykonania przedmiotów. Teresa Luchowska , która na jarmark przyjechała z Opola, rękodziełem zajmuje się od wielu lat. Kontynuuje zajęcie, którym parali się także jej rodzice. Wiele pracy i czasu poświęca, aby wykonać bibułowe kwiaty, koszyczki, czy wielkanocne jaja. – Nie da się niestety na tym zarobić – podkreśla. – Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, bo zauważam, że jest lepiej, niż te parę lat temu. Jest coraz więcej zainteresowanych – mówi.
Zdziwiłabym się gdyby nie było. Tak niezwykłych przedmiotów, które śmiało można nazwać małymi dziełami sztuki, nie widziałam nigdy wcześniej. Co trzeba podkreślić! Każda edycja Jarmarku Rzeczy Ładnych jest inna i inne są prezentowane na nim wytwory rękodzielnicze. Potrafią zachwycić. A kolejna impreza z cyklu już w grudniu.
Hanna Grabowska-Macioszek