W dobie zelektronizowanych mediów i dostępnej za pośrednictwem Internetu prasy, którą stopniowo wypierać zaczynają media audiowizualne lub krótkie, amatorskie przekazy informacji, nikt raczej nie zastanawia się, jak właściwie drukuje się gazety. Co więcej, niektórzy mogliby nawet sądzić, że gazety już bardziej się „drukowało”, niż wciąż drukuje. Nic bardziej mylnego.
Bo ludzie wciąż czytają gazety, mimo że zdecydowaną większość najbardziej aktualnych informacji dostarcza nam dziś Internet poprzez krótkie wpisy, relacje naocznych świadków i ich opinie. To nie znaczy, że papier znika i dowody na to napotkaliśmy chociażby w trakcie obchodów Dnia Rzemiosła. Konwergencja i tabloidyzacja mediów rzeczywiście dominuje rynek, tymczasem jednak znajdująca się w Sosnowcu drukarnia Polska Press zadrukowuje nawet siedemset ton papieru miesięcznie. Kiedyś było to dwa tysiące ton. Po dziś dzień ponad czterysta tytułów jest na stałej liście klientów drukarni, a kolejnych pięćdziesiąt dołącza w zależności od zapotrzebowania okazjonalnego. Są to dzienniki, tygodniki, miesięczniki, kwartalniki, ale też gazetki informacyjne do sklepów, aptek, wkładki do innych gazet, ulotki i broszury. Papier przetrwał i funkcjonująca na Śląsku od 2007 roku drukarnia to jeden z wielu dowodów na to. Jest to w dodatku największa na południe od Warszawy drukarnia, oferująca druk w technologii heatset i coldset, dysponująca trzema maszynami COLORMAN oraz liniami technologicznymi do wkładkowania. Trzy naświetlarki „Generation News” firmy KODAK umożliwiają produkcję do trzystu płyt na godzinę z rozdzielczością 1270 dpi. Jednak to właśnie papier, zdawałoby się powoli odchodzący już w cień przez kolejne fazy rozwoju mediów informacyjnych, stanowi serce drukarni.
W olbrzymim hangarze mieści się go pięćset ton i nadal jest to za mało, jak wyjaśnia dyrektor drukarni Zdzisław Olszewski. Kiedyś magazynowano go tutaj przynajmniej dwa razy więcej, lecz po podniesieniu cen papieru nawet o dwieście sześćdziesiąt procent, drukarnia musi dodatkowo rozwiązywać problem dostaw, których całkowite zatrzymanie lub chociaż znaczący spadek, skutkowałyby upadkiem firmy. Piętro wyżej czeka kolejnych siedemset ton papieru, w pięciotonowych wałkach zabezpieczonych wzmacnianą woskiem tekturą. Papier umożliwia drukarni pracę, nadaje jej tempo i waży o dalszych losach, jest starannie przechowywany i chroniony przed wilgocią, dedykowany konkretnym typom gazet w zależności od swojego rodzaju. Nie ma jednego papieru drukarskiego, różnica leży nie tylko w jego budowie, zawartości czy jakości, ale także w sposobie utrwalania na nim tekstu. Drukarnia w Sosnowcu oferuje druk na papierze gazetowym, ulepszony gazetowym, typu SC-A i SC-B (jest to papier superkalandrowany, drzewny lub makulaturowy), a także LWC (czyli papier drzewny, który powlekany jest z połyskiem lub matowy).



W pomieszczeniu obok znajdują się pojemniki z tonami farby w czterech kolorach, żółtym, czerwonym (a raczej magenta), niebieskim i czarnym, która w konsystencji przypomina rzadkie, bezwonne ciasto i której na bieżąco dolewa się z kilkunastotonowych kontenerów, by nie zabrakło jej podczas druku. Ciągnące ją z pojemników pompy opatrzone są czujnikami, które zawczasu informują o poziomie farby w zbiornikach. Kontenery z farbą są przypisane pod typ druku coldset lub heatset, które zasadniczo różnią się od siebie sposobem utrwalania farby na papierze. Przy coldset dzieje się to „na zimno”, a farba utrwalana jest przez wsiąkanie w papier, z kolei podczas heatset dzieje się to „na gorąco”, farba utrwalana jest poprzez wsiąkanie w papier i odparowanie w wysokich temperaturach (zadrukowana wstęga przed sfalcowaniem przechodzi przez nagrzany do wysokiej temperatury tunel suszący).
Do druku poza farbą i oczywiście papierem potrzebna jest także woda. I to nie byle jaka woda, taka z kranu zamieniłaby papier w papkę, a z pomieszania jej z farbą powstałaby emulsja. Do druku konieczna jest woda o pH 4,8, podczas gdy pH wody chemicznie czystej wynosi 7. Do zmienienia tego służy kolejna maszyneria, przez którą przepuszcza się farbę. Stamtąd wszystko kieruje się na linię produkcyjną. Każda z pracujących tam maszyn drukarskich COLORMAN, drukuje ponad 90 tys. egzemplarzy na godzinę.
I znów wszystko zależne jest od papieru. Utrwalane na płycie naświetlarki w kolorach formy kolejnych stron przenoszone są na gumowy odciąg, a stamtąd w sposób, jaki porównać możemy do działania pieczątki, z tym, że wykonywanej cztery razy w jednym miejscu w każdym z kolorów farb, odbijane są na odpowiednich odcinkach przepuszczanego papieru. Część gazet zleca jeszcze docięcie stron do sobie właściwego formatu. Jakość każdego wydania zależna jest od papieru. Choć może to zostać uznane za wygłaszanie oczywistości, to bez papieru nie ma druku. Przyglądając się złożoności wszystkich drukarskich maszyn, ilości pomp, wskaźników, taśm, noży i specjalnych zaczepów, aż trudno uwierzyć, że to wszystko byłoby nic nie warte, gdyby nie właśnie papier. Rodzaj gazety zależny jest od papieru. Istnienie danej gazety w materialnej, papierowej formie jest zależne od konkretnej rolki konkretnego papieru, który musi zostać wciągnięty przez maszynę i na którym odbite zostaną kolejne strony. Jeśli zmienia się cena dystrybucji papieru do drukarni, tak samo zmieni się koszt druku, a zatem pozyskania samych gazet przez wydawcę, co z kolei sprawi, że w kioskach kupimy gazetę drożej niż uprzednio. Gdyby któraś z dostaw papieru nie dotarła na czas do drukarni, nawet najnowocześniejsze maszyny nie zdołają wyprodukować gazety na kolejny dzień. Przez podniesienie cen produkcji i druku na nim, sporo gazet przerzuciło się ostatnimi czasy z rodzaju papieru LWC na SC, a czasem i z SC na zwykły papier. Wszystko sprowadza się do papieru.
Opatrzony pieczątkami kolejnych stron, papier staje się stronicami gazet, składanymi i przecinanymi, które następnie przesuwane są przez kolejną halę ciągami, lądują na taśmie i stamtąd jako gotowe gazety odbierane są już do paczek danego tytułu. Ofoliowane paczki nakładane są na paletę i szykowane do odbioru przez zamawiającego dany tytuł wydawcę lub dostarczane pod jego adres. W takich paczkach z drukarni odbierany jest także Goniec Górnośląski.
Tekst i foto: Aleksandra Ostapczuk