W maratonie teatralnych rozmaitości

31 marca 2025

Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru.

Czegoś takiego jeszcze nie było! Mój Międzynarodowy Dzień Teatru rozpoczął się dokładnie 27 marca. A tak naprawdę 24 marca, kiedy to w Salonie Artystycznym MDK „Koszutka” podejmowaliśmy Dariusza Chojnackiego, gwiazdę sceny Śląskiego Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.

Foto: Przemysław Barski

To był piękny i mądry wstęp do 27 marca. Który sam w sobie był dla mnie ze wszech miar wyjątkowy! Taka przygoda zdarza się pewnie tylko raz w życiu. Dla takich chwil warto się starać, walczyć, bo dają wiarę, siłę, nadzieję i ogrom szczęścia. Nie ma takich słów, by oddać te emocje, nie ma takich podziękowań, by wyrazić wdzięczność. Niemniej dziękuję za zaproszenie do Silesia Press Cafe w Muzeum Historii Katowic Dział Teatralno-Filmowy, doskonałe prowadzenie red. Marii Trepińskiej, królewską jak zawsze gościnę Katarzynie Gliwie i obłędne zdjęcia Arkadiuszowi Ławrywiańcowi, oraz wszystkim, którzy znaleźli czas i ochotę, by być ze mną tego wieczoru. Mieć aż tylu gości to niebywała energia i mega wsparcie. Piękne, niezwykłe spotkanie. Podzielić się z Wami historią Gońca Górnośląskiego to była wielka przyjemność. I kiedy Maria Trepińska zadzwoniła do mnie z zaproszeniem na spotkanie z cyklu Silesia Press Cafe, pomyślałam, że marzenia się spełniają. A gościć w dawnym salonie Barbary i Stanisława Ptaków, słynnej pary artystów dokładnie w dniu Międzynarodowego Dnia Teatru, to dla mnie wielkiej fanki nie tylko tego miejsca, ale i teatru, to sytuacja, której chyba już lepiej wymarzyć sobie nie mogłam! I niecodzienna, bo to przecież zawsze ja zadaje pytania moim gościom. Teraz już wiem, co przeżywają.

Foto: Arkadiusz Ławrywianiec

Teatralnych emocji ciąg dalszy to premiera „Brzydkiego Kaczątka” w Śląskim Teatrze Lalki i Aktora „Ateneum”. Polecam gorąco, bo był to najcudowniejszy i najbardziej rozczulający spektakl dla młodych wodzów, jaki miałam przyjemność obejrzeć w ostatnim czasie. Trudno spisać wyrazy dźwiękonaśladowcze, ale spróbuję. Bo reakcja może być tylko jedna „oooaaa…”. W spektaklu też słów nie usłyszymy – owszem – gdakanie, poza tym jest narracja w wykonaniu Aleksandry Zawalskiej, która tak obłędnie ciepło i miło snuje opowieść o naszym kaczątku, że widz słucha jak zaczarowany. No po prostu mega głos aktorki robi swoje.

Foto: Tomasz Zakrzewski

Moc energii i iskrzących relacji zapewniła mi za to „Ch…owa pani domu” Teatru Nowego w Zabrzu. To premiera jakiej jeszcze w tym teatrze nie było! Mimo, że opowieść ta nie była jakaś odkrywcza, ale przypomnienie co poniektórych wątków, jakże celne. Wiele z nich znam z autopsji. I mimo upływu czasu, na ich wspomnienie, wciąż zgrzytam zębami. Spektakl ten to prawdziwa petarda i ogromnie gratuluję całemu zespołowi, że konsekwentnie realizuje swoje plany, bo współpraca z Tomaszem Manem, reżyserem „Ch…owej pani domu” była w zamiarach już od dawna. I cieszę się, że taka owocna.

Foto: Paweł JaNic Janicki

O obu spektaklach w moich autorskich recenzjach w kwietniowym wydaniu Gońca Górnośląskiego, które właśnie wysłałam do drukarni.

W wydaniu tym także o innym widowisku – z wczoraj 30 marca. To data, która zapisze się historii całego piłkarskiego świata. To mianowicie otwarcie Nowej Bukowej. Tak… ja byłam na meczu piłki nożnej. I to nie jest przedwczesny prima aprilisowy żart. Choć wracając z rozśpiewanym „autobusem” do domu w moim różowym płaszczyku, nikt nie chciał wierzyć, że byłam na meczu: „a pani to chyba na gapę jechała?” – zaczepili mnie kibice. Zdziwicie się jednak, Drodzy Czytelnicy, bo bardzo się cieszę, że wzięłam w nim udział. I to był finał mojego teatralnego maratonu rozmaitości, bo mecz, a głównie samo otwarcie Nowej Bukowej to dopracowany w najdrobniejszych szczegółach spektakl teatralny: zjawiskowy, spektakularny. Po prosto wow! I nawet ruch sceniczny murawy uważam za co najmniej przyzwoity. To duży komplement, jak na antyfankę futbolu. I to „morze ludzi” na trybunach, a potem „ocean wracający” ze stadionu do domów. Nieprawdopodobne doświadczenie! Życzę, by każdy mecz zapełniał się tak kibicami, jak ten z 30 marca.

Po takiej dawce emocji trudno powrócić do normalności. Ale spróbuję…

Hanna Grabowska-Macioszek