No to zatem o co? Skoro ono jest jakby podstawą Wielkanocnego Śniadania.
Może takiego świątecznego, które spożywamy w Wielką Niedzielę w naszych domach, aczkolwiek mimo iż jest symbolem życia, też myślę, że to tylko smaczny i miły dodatek. Zarówno w naszym prywatnym Wielkanocnym Śniadaniu, jak i w tym Metropolitalnym organizowanym przez Fundację Wolne Miejsce, chodzi o bycie z druga osobą, o poczucie bliskości, wspólnoty. Dziś w dobie pandemii to trudne, ale jakże ważne. Fundacja Wolne Miejsce już po raz drugi organizuje Metropolitalne Śniadanie Wielkanocne w formule mobilnej, trzeci raz tę mobilna inicjatywę. Przypomnijmy, że w taki właśnie sposób przebiegała tez w ubiegłym roku Metropolitalna Wieczerza Wigilijna. – Jesteśmy niestety zmuszeni do tej wersji – mówi prezes Fundacji Wolne Miejsce Mikołaj Rykowski. – Nie możemy żadnej osoby zaprosić do wspólnego stołu, tak jak odbywało się to przed pandemią. Ale teraz poprzez naszych wolontariuszy to śniadanie odbędzie się w sposób na dowóz. Wolontariusze z przygotowanym pakietem świątecznym będą dojeżdżać do domów wszystkich osób, które w jakikolwiek sposób czują się samotne i zgłoszą chęć udziału w naszej inicjatywie – zaznacza prezes Fundacji Wolne Miejsce. – 4 kwietnia każda osoba, która do nas wcześniej zadzwoni, może spodziewać się wizyty przedstawiciela naszej Fundacji. A jak zapewnia Mikołaj Rykowski pakiet będzie obfity i typowo wielkanocny: żurek z jajkiem i kiełbasą, wędliny, jaja pisanki, ciasto i owoce.
Obecnie o poczucie osamotnienia, czy nawet wyalienowania wcale nie jest trudno. Wiele osób, szczególnie starszych z obawy przed COVID-19 zupełnie zatraciła kontakt osobisty z drugi człowiekiem, co więcej – bardzo często nie opuszcza swojego mieszkania. Takie pojawienie się zatem u niej wolontariusza może być jedyna okazją do zamienienia z nim paru słów, realnego spotkania, a nie takiego on-line. – Już dziś, w trakcie naszych przygotowań do wydarzenia, widać, jak ogromne ma to znaczenie. Nasze infolinie w tym roku bardzo się zmieniły. Rozmówca łączy się z realną, żywą osobą, a nie jak to do tej pory bywało, z automatem. I te rozmowy trwają bardzo niekiedy długo. Zatem nasi wolontariusze są już przygotowani na to, że na samym przekazaniu paczki może się nie skończyć, ale może towarzyszyć temu dłuższa rozmowa – podkreśla Mikołaj Rykowski.
Hanna Grabowska-Macioszek