„Kocioł Czarownic” znów się zagotował

1 kwietnia 2022

Wysoka stawka, wysoka poprzeczka… Emocji więc nie brakowało!

Debiut nowego trenera Czesława Michniewicza 29 marca  to mecz, o jakim wszyscy kibice polskiego futbolu marzyli od dawna! To właśnie tego wieczoru nasza reprezentacja mierzyła się w finale baraży z drużyną Szwecji, który został rozegrany na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Niespodziewanie do finału zakwalifikowaliśmy się bez rozgrywania wcześniej zaplanowanego spotkania z reprezentacją Rosji. Nasi pilkarze jednogłośnie odmówili rozgrywania spotkania, po tym jak Rosja najechała na terytorium Ukrainy. Po długim namyśle, przedstawiciele FIFA zdecydowali jednak, wycofać z rozgrywek reprezentację Rosji, tym samym promując do następnej rundy naszą drużynę.

Kiedy 10 marca ruszyła sprzedaż biletów, nie było wiadomo, o jaką stawkę będziemy rozgrywać spotkanie w „Kotle Czarownic”. Nie przeszkodziło to jednak kibicom w zainteresowaniu tym spotkaniem. Bilety rozeszły się w całości jeszcze w nocy. Myślę, że gdybyśmy posiadali stadion na 100 tysięcy osób, z pewnością zostałby zapełniony do ostatniego miejsca w tym spotkaniu. Nasi kibice, pomimo stosunkowo wysokich cen biletów, stanęli na wysokości zadania i zapełnili stadion po brzegi. Przed – można było spotkać „koników”, którzy wykupili część biletów i próbowali sprzedać za pięciokrotnie wyższą cenę.

Kibice na stadionie starali się bardzo dorównać piłkarzom. Zaczęło się od odśpiewania hymnu na prawie 55 tysięcy gardeł. Doping niemal przez całe spotkanie dodawał skrzydeł naszym orłom i niósł ich w stronę zwycięstwa jako dwunasty zawodnik na boisku. Pierwsza połowa rozgrywana z dużym respektem do rywala. Stawka spotkania była bardzo wysoka, tym samym mogła być nieco paraliżująca. Ale po bardzo wyrównanej grze, zakończyła się bezbramkowym remisem. Na drugą połowę trener przygotował zmianę, wprowadzając na murawę Grzegorza Krychowiaka, który okazał się jokerem w talii naszego coacha. Już po kilku minach spędzonych na boisku, wykorzystał swoje doświadczenie w polu karnym przeciwnika i sędziemu nie pozostało nic innego, tylko wskazać na wapno. Z linii jedenastego metra bezwzględny po raz kolejny okazał się nasz kapitan, otwierając wynik spotkania. Lewandowski przed egzekucją wziął głęboki oddech, jakby sobie zdawał sprawę, że to jego najważniejszy karny w bogatej karierze reprezentacyjnej.

Ten wynik nie zadowolił naszych chłopaków, postanowili iść za ciosem i po błędzie rywali Piotrowi Zielińskiemu udało się podwyższyć wynik. Nawet dwubramkowe prowadzenie nie ostudziło zapędów naszych piłkarzy, jednak fenomenalna postawa bramkarza rywali nie pozwoliła podwyższyć prowadzenia. Do końcowych minut wynik spotkania nie uległ już zmianie i mogliśmy świętować awans na Mistrzostwa Świata w Katarze. Emocjom nie było końca, pojawiły się nawet łzy. Zasłużonym podziękowaniom nie było końca.

Serdeczne gratulacje, trzymam kciuki za korzystne losowanie i poprawę wyniku trenera Górskiego oraz Piechniczka.

Łukasz Macioszek