„A po nocy przychodzi dzień, a po burzy – spokój…”

28 lipca 2019

Trudno zaprzeczyć słowom piosenki Budki Suflera. Tak też było i tym razem. Ale do rana czekać nie musieliśmy.

 

Nie trzeba było nawet specjalnie długo czekać, by nawałnica, która przeszła nad Katowicami, uspokoiła się. Kiedy jednak nadciągnęła nad stolicę Śląska z rozmachem włoskiej opery, swobodnie można było pomyśleć, że oto właśnie jesteśmy świadkami Apokalipsy. Intensywnie, ale krótko. Tak można by scharakteryzować to zjawisko. Ściana deszczu, grad, wiatr…. Czegoś takiego chyba jeszcze nie widziałam. Jak film katastroficzny, który dostaje Oscara za efekty specjalne. Niestety nie był to film… A skutki? Kiedy wszystko uspokoiło się, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, nagle słońce zachęcało do kontynuowania letnich penetracji. No było co penetrować. Kilka katowickich dzielnic i przejście pod Rondem im. Gen. Jerzego Ziętka było zalanych. Rawa osiągnęła stan maksymalny. Jak poinformował Urząd Miasta w Katowicach, w mieście natychmiast pojawiły się zastępy straży pożarnej i ochotnicze straże pożarne, a także służby miejskie: Miejski Zarząd Ulic i Mostów, Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej oraz Katowickie Wodociągi. I rzeczywiście – na ulicach Katowic było je widać. Błyskawiczna reakcja na zaistniałą sytuację, była naprawdę godna podziwu.

A dziś, kiedy słońce obudziło mnie rano, pomyślałam, że po nocy przyszedł dzień, a po burzy – spokój. Miejmy nadzieję, że pozostanie z nami na dłużej, a efekty szybko zażegnane.

Hanna Grabowska-Macioszek