Każda gospodyni na pewno teraz jest w ferworze prac przedświątecznych. Co na ten stół wielkanocny i co interesujące niekoniecznie śniadaniowy, powinno trafić? Taka ciekawostka, zasłyszana kiedyś, ale jak się okazuje prawdziwa, bo w niektórych zakątkach Śląska najważniejszym uroczystym posiłkiem wielkanocnym jest … obiad! O przygotowaniach do świątecznego biesiadowania opowiada Barbara Kleczka, Przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich z Przyszowic.
Co na Wielkanoc szykujemy? Oj, dużo tego wszystkiego! Szczególnie na Śląsku. Mnóstwo dobrego jadła! Zakwas na żur, jeśli ktoś go jeszcze nie postawił, to prawie jest już za późno, bo to w okolicy Niedzieli Palmowej powinno się zrobić. Białą kiełbasę to też przydałoby się wcześniej ukręcić, o ile ktoś stawia na wyroby swojskie. Buraczki, baby, schaby i inne mięsiwa, no ale to tak jak mówię, za to trzeba zabrać się dużo wcześniej.
Śniadanie – to przeważnie żur z białą kiełbaską, to w Wielkanoc, jaja, chrzan, wędliny, rzeżucha, czasem posiany owies, baranek, a u mnie w domu w Lany Poniedziałek smażymy jajecznicę na boczku. Tak się już przyjęło i bez tego ani rusz. Po prostu obowiązkowo. To taka moja domowa tradycja. Warto pamiętać, że poza smakowitościami, stół też powinien się godnie prezentować, a więc biały obrus i zielone, naturalne ozdoby, najlepiej poświęcona palma!
Obiad – rosół śląski ze swojskim makaronem, kluski czarne, na Śląsku oczywiście rolada, ale może być też schab, a nawet kaczka, a do kaczki buraczki.I ta ważność tego świątecznego obiadu niejednokrotnie przewyższa śniadanie. A dlaczego? Bo w obiedzie przeważnie poza domownikami uczestniczą też zaproszeni goście, więc ten obiad przeradza się w taką uroczystą biesiadę, a po obiedzie kawa i ciasto, bo wiadomo, że ku kawie ciasto być musi.