Rozmowa z Beatą Zarembianką, aktorką teatralna, filmową, serialową i dyrektor AVE Teatru w Rzeszowie.
Na Śląsku bywa Pani często. Aż chciałoby się rzec: nasza ci ona! Chyba ten Śląsk ma w sobie jakąś moc, która Panią tu przyciąga?
Beata Zarembianka: O tak, Śląsk jest dla mnie szczególnym miejscem, które umiłowałam i mam wrażenie, że z wzajemnością. W latach 90tych, byłam aktorką Teatru Polskiego w Bielsku-Białej i często moje podróże do domu odbywały się właśnie przez Śląsk. Pamiętam jak stojąc na dworcu w Katowicach, z wielkim zaciekawieniem przysłuchiwałam się gwarze śląskiej, to było niezwykłe uczucie. Jestem absolutną fascynatką wszelkich gwar, przyjeżdżając do Was natychmiast zaczynam mówić z akcentem śląskim 🙂 Śląsk bardzo się zmienia, uwielbiam w Waszej architekturze te połączenia starych kamienic z nowoczesnością. No i ludzie tu fest dobre!
Dowodem na to, że moje pierwsze pytanie to sama prawda, jest zagrany niedawno spektakl w Sosnowcu. To „Ni pies ni wydra. Coś na kształt miłości.” Jak został odebrany przez publiczność Muzy”?
BZ: Nasze wszystkie spektakle odbierane są tutaj fantastycznie. I za to też kocham Śląsk i Zagłębie. Jeżeli coś się Wam podoba, to entuzjastycznie dajecie temu wyraz. Zawsze u Was jesteśmy nagradzani owacjami na stojąco i to jest szalenie miłe. Podkarpacie w tej kwestii jest bardziej zachowawcze.
Spektakl ten z pewnością będzie tak samo zawsze oczekiwany i chętnie oglądany, jak poprzednie znane już tytuły, które widzowie po prostu uwielbiają. Pamięta Pani pierwszą wizytę na Śląsku? I tytuł, z którym przyjechaliście?
BZ: Oczywiście, że pamiętam, to był szczególny moment. Zagraliśmy w Teatrze Rozrywki w Chorzowie „Seks dla opornych”. Byłam bardzo przejęta, miałam ogromną tremę, graliśmy ten kameralny spektakl na dużej scenie dla 500 osób. Nie wiedziałam jak zostanie odebrany, jak się w konsekwencji okazało, zachwyt publiczności przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Pamiętam tłumy ludzi, którzy po przedstawieniu składały nam, mnie i Darkowi Niebudkowi gratulacje, obcy ludzie dawali mi kwiaty. To było niesamowite.
W spektaklach tych bardzo często pojawia się obok Pani Dariusz Niebudek i Jacek Kawalec. To dla widzów taki dream team? A dla Pani?
BZ: Uwielbiam grać z chłopakami, z Darkiem zagrałam w 3 tytułach. Często mówią nam widzowie, że nasz duet jest bardzo wiarygodny, tak jakbyśmy byli parą w życiu. Tu mowa oczywiście o spektaklu „Seks dla opornych”, ale też i „Ni pies, ni wydra…”. Z Jackiem też wspaniale się współpracuje. My bardzo się lubimy, dlatego pewnie stanowimy ten dream team 🙂 A poza tym, to są fajne chłopaki z poczuciem humoru i dystansem do samych siebie, którego i mnie nie brakuje. Myślę, że dobraliśmy się świetnie 🙂
Nie jest tajemnicą, że Państwo znają się bardzo długo nie tylko zawodowo. Takie znajomości prywatne przenoszone na grunt zawodowy, ułatwiają pracę?
BZ: Z Darkiem znam się długo, ale dopiero praca w Ave Teatrze pozwoliła nam się poznać lepiej, nigdy wcześniej nie graliśmy razem. Znamy się jeszcze z czasów, kiedy byłam w bielskim teatrze. Jacka poznałam dopiero przy realizacji „Kobiety na zamówienie”. Ale z kolei Jacek z Darkiem się świetnie znali. Lubię pracować z aktorami, których znam, mam wtedy możliwość stworzenia obsady marzeń.
Pojawia się Pani w filmach, serialach, ale rozpoznawalność przyniosła właśnie scena. Czyli właściwie zupełnie odwrotnie, niż w przypadku wielu innych artystów, którzy mówią, że to telewizja robi „gębę”. W telewizji można teraz za to Panią oglądać w reklamie leku na … menopauzę… Udział w takiej reklamie to odwaga? Dystans do siebie?
BZ: Ta reklama ma 5 lat 🙂 Nie zdawałam sobie sprawy, że tak długo będziemy ją oglądali. Teraz bardzo szczegółowo zastanawiam się w jakiej reklamie wziąć udział, a w jakiej nie. Ważne jest dla mnie to, czy z danego produktu również i ja bym skorzystała i z czasem stwierdzam, że jest ich coraz mniej. Tu nie chodzi o odwagę, bo akurat menopauza, to rzecz normalna i dotyczy każdej kobiety w pewnym wieku, ale o to, co wchodzi w skład produktu. Dlatego nigdy nie wystąpię w reklamie, która zamiast pomóc, może zaszkodzić.. A filmy i seriale dość późno zaczęły się w moim życiu, tak naprawdę teraz mam swoje 5 minut i nie powiedziałam ostatniego słowa 🙂
W trakcie pracy w teatrze trudno by chyba znaleźć rolę kobiecą z repertuaru dramatu klasycznego, współczesnego, której by Pani nie zagrała. Ale czy jest jeszcze jakaś o której Pani marzy?
BZ: Moje marzenia dotyczą dobrych scenariuszy, dobrej obsady i znakomitych realizatorów. Przekonałam się wiele razy, że nawet epizod w świetnym spektaklu daje dużo satysfakcji. Jestem spełniona teatralnie, ale z radością przyjęłabym rolę w przedstawieniu, gdzie może mniej byłoby komedii, a więcej czegoś mięsistego do zagrania? Najbardziej lubię, kiedy gatunki się mieszają, a takim spektaklem jest przecież „Seks dla opornych”, więc to oznacza, że nie mam marzeń na ten temat 🙂 No chyba, że mówimy o filmie?
A gdyby Pani nie została aktorką? To? Socjologia? A może aromaterapia? Czym są Ave olejki?
BZ: Aktorką jestem i z radością stwierdzam, że nic i nikt na szczęście tego nie zmieni. Czasem, kiedy długo nie ma mnie w teatrze, wydaje mi się, że mogę robić inne rzeczy, o tak mogę i wkładam we wszystko ogrom serca. Ale aktorstwo, to coś ponad! Socjologia przydaje się, lubię analizować, badać, ale to nie moja bajka. Na pewno mogłabym być naturopatką, zielarką. Kocham wszystko, co zdrowe i daje nam dobro, takie są olejki eteryczne, które przyjęłam do swojego życia w czasach, kiedy teatry były zamknięte, natura bowiem nie lubi próżni. Pokochałam te małe buteleczki, które sprawiają, że czuję się przy nich nadal twórcą, a ponieważ zawsze chciałam pomagać ludziom, spełniam się cudownie w nowej roli.
Co w najbliższych planach?
BZ: Pomału będą się ukazywać seriale z moim udziałem. Plany repertuarowe w AVE TEATRZE mamy duże, chcielibyśmy zagrać wszystkie zaplanowane spektakle. Myślimy też o kolejnej pozycji repertuarowej.
Rozmawiała Hanna Grabowska-Macioszek