Na wyciągnięcie ręki? Niezupełnie

16 czerwca 2020

Mogłoby się wydawać, że nie ma lepszego sposobu na wypad za miasto niż Wisła. Dojazd z serca naszej Aglomeracji do tej niewielkiej górskiej miejscowości to wszak godzinka jazdy. I możemy rozkoszować się wszystkim, co Beskidy mają w sobie najlepszego. No otóż niezupełnie!

I ja to napisałam!?! Samej trudno mi w to uwierzyć, a jednak. Tak irytującego dojazdu do mojego ulubionego celu podróży już dawno nie doświadczyłam. A to za sprawą remontu tamtejszej drogi, który trwa tak długo, że powoli nie staje mi pamięci, kiedy inwestycja wystartowała. Z pewnością zadziwi Was ten komentarz. Dlaczego dopiero teraz opisuję ten fakt, skoro prace remontowe trwają już jakiś czas, a w Wiśle bywam regularnie? Bo do tej pory doskonale sprawdzała się na tymże odcinku trasy wahadłowa komunikacja świetlna. Tym razem są! Kto? Kierujący ruchem! Co z tego wynika? Światła sobie, a panowie z lizakiem sobie. Nie doskwiera mi raczej daltonizm, ale zawsze myślałam, że czerwone światło stop, zielone światło jedź. Taką wiedzę zdobyłam już w przedszkolu, potem utrwaliłam w trakcie kursu prawa jazdy, które posiadam już od około 15 lat! A tu taka niespodzianka. Zaiste potrafi zaburzyć wszelkie utarte zasady, bo co od lat wydaje się tak oczywiste, w przeciągu sekundy odchodzi w niwecz. Z kim na głowy pozamieniali się owi panowie? Trudno odgadnąć, ale ich sposób myślenia powoduje gigantyczne korki, bo tak naprawdę żaden przejeżdżający tamtędy kierowca nie wie, o co chodzi? I ja nie wiem…?

Moja irytacja rzecz jasna prysnęła w toku wycieczki niczym bańka mydlana. No po takim widoku jak ten poniżej chyba każdemu poprawiłby się humor.

Niestety w drodze powrotnej – powtórka z rozrywki i to takiej w najgorszym wydaniu. 

Przedłużający się remont na polskich drogach nie jest niczym zaskakującym. Takie widoki i sytuacje: ruch wahadłowy, zdarty asfalt, porzucone maszyny i brak pracowników-wykonawców oraz fruwające na wietrze taśmy zabezpieczające na mapie komunikacyjnej naszego kraju to constans, niemniej ten wiślański to prawdziwy koszmar, który trwa, a końca nie widać.

Być może okresowo do Wisły należałoby jeździć przez Szczyrk? Niewykluczone, że będzie szybciej i przyjemniej bez pulsującej z irytacji tętnicy.

Hanna Grabowska-Macioszek