Kiedy opowiadam o Śląsku, nie mogę mieć tremy

26 lutego 2021

Już 6 marca (sobota) na antenę Telewizji TVS wraca znany i lubiany program Perły Śląska. Prowadzący Mirek Szołtysek – gwiazda śląskiej estrady, skupia się na poszukiwaniu niezwykłych historii i ciekawych ludzi na Śląsku. Gdzie tym razem zagości i z kim się spotka? Przekonamy się już niebawem. Warto zapamiętać: 6 marca, godz. 17.15.

A ja już teraz zapraszam do rozmowy z Mirkiem Szołtyskiem.

Po pierwszych dwóch edycjach programu jesteś chyba już zaprawiony w bojach, jeśli chodzi o prowadzenie tego programu? Trema jest czy wydaje Ci się, ze nic Cię już nie zaskoczy?

Mirek Szołtysek: Ja wręcz oczekuję tych zaskakujących momentów  programu. Takie sytuacje bardzo lubię. Ale tremy raczej nie mam. Nie mogę jej mieć, kiedy opowiadam o tak wspaniałym regionie, jakim jest Śląsk. Z tym miejscem się utożsamiam, żyjąc tutaj, koncertując w  kraju czy na świecie.  Zawsze z dumą podkreślam, że pochodzę ze Śląska i jestem Ślązakiem. I zawsze dostaję za to gorące brawa.

 

Prowadzenie programu i występowanie na scenie to dla Ciebie to samo?  Za każdym razem  tworzysz jakieś show ? Co jest dla Ciebie bardziej wymagające?

M.Sz.: Wszystko jest trudne. Do wszystkiego trzeba się przygotować. Ale jeśli chodzi o program Perły  Śląska, niesamowitą pomocą jest dla mnie Karolina Kwaśnik, kierownik produkcji programu. Z Karoliną rozumiemy się bez słów. To porozumienie przyszło zaraz na początku produkcji i tak jest do dziś. Wiem, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji na planie. Jest jeszcze cała ekipa realizująca program, która dokłada się do jego sukcesu. I fantastyczne jest to, że mogę liczyć nawet na operatorów, którzy czuwają nie tylko nad realizacją obrazu, ale również nad tym, aby ten program był dla widza zrozumiały. Przysłuchują się rozmowom, doradzają, co jeszcze można by poprawić. Wszyscy żyją tym, co robią i to jest fajne.

 

Jak wygląda taka produkcja? Działasz według określonego scenariusza? Czy przyjeżdżasz na miejsce i okazuje się, ze bohater programu swoją osobowością zmienia Twój zamysł programu? Pozwalasz sobie na odrobinę spontaniczności, czy trzymasz się sztywno konkretnego planu?

M.Sz.: Rozmówcy są różni. Ja bardzo lubię prostych ludzi. Ale mam też gości, którzy są mocno wykształceni w swej dziedzinie. I wtedy zawsze staram się ich wysłuchać i szybko pytaniami sprowadzam ich do historii prostych, życiowych, które mnie i widza zainteresują. W historii o familokach bardziej niż ich architektura, interesowało mnie to, co działo się w sąsiadujących z nimi chlewikach. Chciałem wiedzieć – jak to ludzkie proste życie toczyło się wokół budynków. Co działo się np.  w chlewikach? Tam chowano kaczki, gęsi, nawet i świnkę, u góry zawsze były gołębie. Chciałem pokazać obrazek z życia, który powoli zanika. Ale są też rzeczy, które przez nas są niedostrzegane. Myślimy, że zawsze będą trwać. Dlatego pokazujemy pracę szewca, czy krawca. Tych rzemiosł za chwilę może nie być.

 

Z tej pierwszej edycji pamiętasz jakieś wyjątkowe miejsca a może bohaterów, którzy szczególnie utkwili Ci w pamięci ?

M.Sz.: Pamiętam fantastyczną „babcię” Jadzię – śląską kucharę, która upiekła prawdziwego śląskiego kołocza i ugotowała niedzielny, weselny, śląski obiad. A przy okazji opowiedziała, jak kiedyś wyglądały na Śląsku wesela. To nie był tylko kołocz na stole, ale dwa tygodnie przed ślubem młoda para odwiedzała swoich przyjaciół, rodzinę – oferując im trzy zorty kołocza z posypką. Potem w drodze do sklepu zatrzymują mnie przechodnie i mówią: Panie Mirku zjadłbym ten kołocz. Albo dzwoni pani i pyta o namiary do szewca pokazanego w programie, bo potrzebuje butów robionych na wymiar. To jest piękne – ludzie to oglądają, ludzie się z tego cieszą i jeszcze korzystają z tej wiedzy prezentowanej w programie.

 

 A jak będzie w kolejnej edycji programu? Co tym razem będzie można zobaczyć?

 M.Sz.: Na pewno Śląsk nie kończy się na gołębiach, familokach, czy chlewikach. Idziemy do przodu – mamy przepiękne budowle, instytucje. Mamy teatry, muzea, NOSPR. Pokażemy też Szlak Orlich Gniazd. Jestem podekscytowany, że pojedziemy na Kopalnię Wujek. To miejsce historycznej prawdy, którą pamiętam z okresu bardzo wczesnej młodości. Już nie mogę się doczekać, kiedy zawitamy tam z kamerą.

 

Jakieś ulubione tematy? Przy których upierałeś się, że muszą powstać?

M.Sz.: Dwie edycje programu, które mamy już za sobą, to były odcinki, które bardzo mocno czułem. Teraz następuje przeskok. Widz chce więcej – nie możemy stanąć w miejscu. Jest jeszcze wiele rzeczy do pokazania. To nie będzie łatwa edycja, ale mam nadzieję, że moi rozmówcy mnie nie zawiodą.

 

Przypomnijmy – program prowadzony jest w gwarze śląskiej? To atut programu według Ciebie?

M.Sz.: Koncertuję w gwarze śląskiej. Po koncercie publiczność domaga się, żebym jeszcze godoł. Śląsk jest niesamowity. Chodzi o to, żeby w tym wszystkim być autentycznym, bo ściemy ludzie nie lubią Naturalność i duma z tego, że jestem Ślązakiem zaraża tych, którzy ze Śląskiem nie mają nic wspólnego.

 

Otrzymałeś  jakieś dowody sympatii po wcześniejszych edycjach programu?

M.Sz.: Dla niektórych to był szok, ze powstał taki program. Ale miałem bardzo dużo zapytań o niego – po emisji premierowej, a potem jeszcze więcej po emitowanych powtórkach Teraz nadchodzi czas na premierę trzeciego sezonu programu Perły Śląska. Mam nadzieję, że zostanie on równie ciepło przyjęty jak dwa poprzednie sezony. Z Perłami Śląska chciałbym jeździć po całej Polsce, ale z różnych przyczyn jest to na razie niemożliwe. Może kiedyś i taki pomysł zostanie zrealizowany. …

Rozmawiała: Monika Herman.

Telewizję TVS można odbierać za pośrednictwem sygnału satelitarnego, telewizji kablowych, platform cyfrowych  a także telewizji naziemnej na obszarze województwa Śląskiego.