Jak to zrobić? O tym Stefan Mazur, ekspert z Działu Edukacji i Popularyzacji Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”.
Gdy na górnośląskiej wsi jesień w pełni, praca w sadzie, ogrodzie i na polu wre. Po co jej mieszkańcy uwijają się niczym pszczoły w ulu? Ano by zebrać plony przed pierwszymi przymrozkami. To zapewni pełne komory, spiżarnie, a gdy jadła pod dostatkiem, żadna zima nie groźna. – Jesień to czas pracy intensywny na polu, a potem przetwórstwa tego, co z pola zostało zebrane. Koniec września, w październiku na wsi kiszono kapustę. Najpierw zbierano ja z pola, zawożono do gospodarstwa, a tak już wyparzone, dębowe beczki czekały, żeby wrzucić do nich tę kapustę. Na sam spód kładło się całe jabłka, liście kapusty, a potem już sypano drobno poszatkowaną wraz z przyprawami. Dzieci już nie mogły doczekać się deptania. Była to dla nich atrakcja, a tak naprawdę forma pomocy starszym. Ważne było, by nogi najpierw oczywiście umyć! Ale uciskano też specjalnymi drewnianymi tłukami. Jak ktoś nie miał dzieci, to musiał radzić sobie inaczej.
Co jeszcze drzewiej kiszono? – Poza kapustą, buraki, ogórki i co ciekawe – jabłka! I to był prawdziwy rarytas. Dzieciaki wprost za takimi przepadały, ale dostawały kawałek okazjonalnie, na przykład za dobre zachowanie. To nie było tak, że kto kiedy chciał mógł zjeść. Nie, nie. Specjał był nagrodą!