Wędrowni dziadowie – hip-hopowi artyści?

29 czerwca 2018

Kim byli, skąd się wzięli i czy można spotkać ich obecnie? Odpowiedzi na pytania dotyczące dziadów wędrownych będzie można poszukiwać w trakcie II Festiwalu Pieśni Wędrownych, który już 1 lipca odbędzie się w Muzeum „Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie”. Ja miałam to szczęście porozmawiać i spotkać najprawdziwszego, współcześnie żyjącego i swoimi pieśniami umilającego czas „dziada”.

Proszę mi wierzyć, że na dodatek jeszcze nie był stary! To zaskakujące, bo samo skojarzenie ze słowem wędrowny dziad od razu na myśl przywodzi leciwą nieco zjawę – Wernyhorę z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, czy niewątpliwie niemłodego już Onufrego Zagłobę z „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza, kiedy to przebrany w dziadowskie łachmany uciekał z kniaziówną przed gniewem Bohuna. Przykładów możemy szukać bardzo wielu i z pewnością z dużym powodzeniem. Motyw jest wciąż aktualny i obecny współcześnie – chociażby dziad z filmowej opowieści „Jańcio Wodnik” Jana Jakuba Kolskiego, który rzuca klątwę na niegościnnego Jańcia, zapoczątkowując ciąg nadzwyczajnych wypadków. Niemniej żadna z opisywanych postaci na pewno nie była młoda.

Spotkanie zatem z dziadem z goła niestarym jest czymś zupełnie niecodziennym. Jak mówi „wędrowny dziad” Paweł Pawlik, a tak naprawdę kulturoznawca, pedagog, muzyk, reżyser i aktor teatrów niezależnych to fach dziedziczony z pokolenia na pokolenie. –  Mój dziadek był właśnie wędrownym dziadem (śmiech). A tak na poważnie: był rzeczywiście jakiś „zew krwi”, coś co przyciągało do tej materii. U mnie zaczęło się od teatru i muzyki. Już pierwszy spektakl, w którym tworzyłem muzykę „na żywo” zawierał mocno eksponowany motyw żebraka-wędrowca. Pod jego postacią Pan Jezus przybywa do ubogiego Szewca, aby uwolnić od dręczącej go Biedy. Potem był spektakl wprost oparty na pieśniach dziadowskich – „Karnawał dziadowski”, w którym mieszały się, jak w kalejdoskopie, różne perspektywy: satyra na dziadów z autentycznymi balladami – opowieściami i pieśniami nowinkarskimi i jarmarcznymi. Ostatnim naszym projektem związanym z pieśniami dziadowskimi i wędrownymi jest folkowy projekt Papa Wilk Band, w którym mieszamy różne stylistyki – nowoczesne aranżacje z elementami jazzu z tradycyjnymi motywami muzycznymi, archaicznymi skalami czy harmonią łamiącą klasyczne zasady – mówi Paweł Pawlik, stawiając jednocześnie odważną tezę, że wędrowni dziadowie współcześnie to niekonwencjonalni artyści. A czy artyści hip-hopowi? – Na pewno nie wprost – czyli, jak to się mówi „jeden do jednego”. Na pewno wiele elementów kultury hip-hopowej może nasuwać analogie do twórczości i statusu artystycznego dziadów: wrażliwość na świat i pierwiastki duchowe, skłonność do narracji czy inspiracji nowinkarskich, duży nacisk kładziony na bezpośredniość i siłę przekazu – wywołanie w słuchaczu głębokiego oddźwięku emocjonalnego. Nie sądzę, że muzyka hip-hopowa czerpie wprost z dziejów, ale na pewno śledzenie analogii między twórczością dziadów i współczesnych bardów wydaje się ciekawe i nośne – tłumaczy Paweł Pawlik.

Czy bycie wędrownym dziadem to dobry sposób na życie? – W trakcie naszych badań i realizacji artystycznych okazało się, że dziad wędrowiec pozostaje w bardzo bliskim pokrewieństwie z wędrującymi kuglarzami czy grajkami. A stąd już tylko mały krok do myślenia w kategoriach fachu, czy sposobu na życie. Wędrowne teatry lalkowe na pewno mają w sobie odniesienie do wędrownych dziadów. Może dlatego tak łatwo i naturalnie te dwie materie „zlały” się w naszej twórczości w spójny nurt: pieśni dziadowskie ilustrowane działaniami lalek – podkreśla Paweł Pawlik. Zdaniem artysty dla każdego z występujących na Festiwalu Pieśni Wędrownych bycie dziadem oznacza na pewno coś innego. – Niemożliwe było by to bez wielkiej i głębokiej pasji. Nikt, kto zmierzył się z fenomenem pieśni dziadowskiej nie pozostał obojętny – ma ta materia w sobie coś głęboko poruszającego. Na pewno wciąga także ten sposób na życie, jakim jest wędrowny żywot artysty – kuglarza czy muzykanta. Dla artysty teatru to dodatkowo powrót do korzeni: do sytuacji sprzed powstania instytucjonalnych teatrów utrzymywanych z pieniędzy podatników, do grania dla „drogich, litościwych i łaskawych osób”, od których reakcji, przeliczonych często na datki, zależała kondycja artysty i jego teatru dodaje.

Jak mówi Paweł Pawlik, dawni dziadowie to po prostu żebracy.  – To bardzo ważne, ponieważ utrzymywali się z jałmużny, co przesądzało o ich społecznym statusie. Wierzono, że mają nadzwyczajne zdolności – np. potrafili leczyć choroby, przepowiadać przyszłość czy mogli rzucić klątwę. Ale tutaj sprawa się komplikuje: bo nie każdy żebrak miał takie zdolności. Nie każdy żebrak więc mógł być uznany za dziada. Potem sprawa się jeszcze bardziej skomplikowała bo słowo „dziad” zaczęło przybierać odcienia pejoratywnego i oznaczać żebraka, wydrwigrosza, próżniaka, człowieka z marginesu społeczności. Zmieniało się to z upływem lat a na pewno ważnym przyczynkiem tych zmian była spora ilość chętnych do takiego łatwego, próżniaczego życia.

Skąd się zatem wzięli ci „prawdziwi”, święci nieomal dziadowie? – Myślę, że to instytucja bardzo stara, jeszcze przedchrześcijańska, a jej geneza niknie w bardzo głębokiej historii czy wręcz prehistorii. Może to jakiś rodzaj wędrujących kapłanów-druidów-kaznodziei-uzdrowicieli? To tylko hipotezy. Nasuwa mi się wersja legendy o Piaście Kołodzieju, do którego przybywa dwóch tajemniczych wędrowców na postrzyżyny jego syna. Bardzo ciekawe byłyby badania porównawcze motywów, w których występuje postać wędrowca-żebraka w literaturze i sztuce. Zapewne mogłyby wyjaśnić więcej niż znane nam badania etnograficzne. Myślę, że „instytucja” wędrującego, tajemniczego mędrca-przybysza-żebraka jest bardzo stara i obecna w wielu kulturach. Weźmy chociażby fragment biblii, w którym Abrahama odwiedzają wędrowcy przepowiadający zniszczenie Sodomy i Gomory oraz narodzenie Izaaka. Można snuć porównania z wielkim sukcesem, którym początkowo mogli wykazać się średniowieczni, wędrowni kaznodzieje na południu Francji zwani Katarami. Ciekawym byłoby ukazanie jak to wyglądało np. na Syberii czy w kulturze Indian… Wielkie pole dla zwolenników tezy o uniwersalizmie kulturowym. Wydaje się bowiem, że motyw żebraka-mędrca-przybysza jest wspólny dla bardzo wielu kultur – zastanawia się Paweł Pawlik.

Wędrowni dziadowie cieszyli się zawsze bardzo dużym poważaniem, szacunkiem. Ich społeczny status na pewno bardzo wzmocniła kultura chrześcijańska. – Można tu przytoczyć choćby ewangeliczne obrazy Chrystusa wysyłającego na peregrynację iście „dziadowską” swoich uczniów, którzy nie mają brać nawet trzosa, a jeśliby ktoś ich nie przyjął, mają otrząsnąć pył z sandałów. Albo przypowieści ewangeliczne o nieomal „dziadowskim” stylu życia, którzy wszak byli jak owe niebieskie ptaki. W wielu ludowych przypowieściach Pan Jezus wraz ze świętym Piotrem wędrują po świecie właśnie pod postacią żebraków. Można sobie wyobrazić, że, oprócz tradycyjnej, staropolskiej gościnności, dodatkowego znaczenia nabierał lęk przed klątwą, którą dziad rzucić mógł na niegościnnego gospodarza czy wielki respekt przed uświęconym apostołem.
Dodatkowo sami dziadowie „zapracowywali” na poważanie i respekt odpowiednio dobierając tematykę swoich pieśni, w których motyw wędrowca czy ubogiego jest eksponowany odwołując się do uczuć litości czy poczucia przyzwoitości. „Powiedział sam Pan Jezus, że każdego nagrodzi, kto takiego nocuje, kto po świecie chodzi” głosi ostatnia strofa legendy o Najświętszej Panience i Zbóju, który przyjął na nocleg świętą rodzinę, za co został nagrodzony uzdrowieniem swego syna, który – w dalszej perspektywie – okazał się jednym z dwóch łotrów ukrzyżowanych z Chrystusem. Oczywiście tym „dobrym” łotrem – wyjaśnia.

Jak rozpoznać wędrownego dziada, jakie są jego atrybuty? Na pewno powinien mieć instrument do akompaniowania swoich pieśni. Dawnych dziadów kojarzymy przeważnie jako tych, grających na lirze korbowej. – Myślę, że dla muzyka odkrywanie tradycyjnych instrumentów i ich możliwości jest wielką i fascynującą przygodą – na pewno nie myśli się o trudności. Refleksja przychodzi później – kiedy zaczynamy zadawać pytania o sposoby grania, artykulacji, frazowania… Jak oni to robili? Jak to brzmiało w dawnych czasach? Warto pamiętać, że dziadowie korzystali z instrumentów dla nich dostępnych – tak więc hipoteza o możliwości wykorzystania akordeonu (który pojawił się w XIX wieku) wydaje się jak najbardziej uprawniona: od XIX wieku dziadowie mieli do dyspozycji akordeon i na pewno z tej możliwości skorzystali. Tradycja lirników natomiast szczególnie zakorzeniona jest na wschodzie. Tam dziad i lirnik to w zasadzie synonim.

Znani są współcześnie lirnicy, którzy budują do dziś tradycyjne instrumenty, także liry. A cena? No cóż – jak z każdym instrumentem zależy ona od bardzo wielu czynników: od jakości zastosowanego materiału, od umiejętności i wiedzy lutnika czy wreszcie od tego jak sam lutnik wyceni swoją pracę i czy znajdzie na nią nabywców.

Festiwal Pieśni Wędrownych w Muzeum „Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie” odbył się po raz pierwszy  w zeszłym roku. Była to pierwsza tego typu impreza w tak oryginalny sposób promująca kulturę dziadowską. – Nikt nie odważył się na tek szeroką, a zarazem konsekwentnie przeprowadzoną ideę pieśni wędrownych. Można nawet powiedzieć, że był to eksperyment, ale każda idea każdego festiwalu może się sprawdzić dopiero w realizacji. Zatem możemy śmiało powiedzieć, że to eksperyment bardzo udany: połączenie tradycji i historii z wartkim nurtem współczesności, szersze spojrzenie na kulturę wędrowną (nie tylko etnograficzni śpiewacy ale także teatr i kuglarze), zderzenie wielu stylistyk i sposobów patrzenia na fenomen pieśni dziadowskiej i kultury tworzonej przez wędrowców – to na pewno przyczyniło się do sukcesu tego pomysłu – kwituje Paweł Pawlik.

Hanna Grabowska-Macioszek