To nie są warunki dla Królewny… Shrek

7 sierpnia 2018

Ale jakoś tak zawsze o tym zapominam…i gdy mąż zaprasza mnie na weekend pod namiot, ostatecznie to zaproszenie przyjmuję…

 

Na szczęście robi to tylko raz w roku i to na weekend czyli z soboty na niedzielę. Wiąże się to na szczęście tylko z jednym noclegiem pod namiotem… na szczęście. Niemniej wracając do domu, powtarzam sobie w myślach, a nawet nie tylko w myślach, tylko w ostrych żołnierskich słowach, ostentacyjnie: „już więcej pod namiot nie pojadę”. – No, dopiero jak sądzę za rok – uśmiecha się na to mój mąż. I pewnie ma rację?

Tym razem los rzucił nas w nieznany nam do tej pory obszar Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Nasze wycieczki związane z tamtą okolicą skupiały się przeważnie dotychczas wokół Zamku w Ogrodzieńcu. Niedawno odwiedziliśmy Mirów, Bobolice oraz Olsztyn. „Wylądowaliśmy” mniej więcej w połowie drogi z Olkusza do Krakowa w uroczej Dolinie Będkowskiej, którą przecina potok Będkówka. Dolina należy do Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. Sama nazwa przywodzi na myśl coś, co znajduje się u podnóża wzniesienia. Jakież zatem było nasze zdziwienie, kiedy wybraliśmy się na spacer, że wokół „naszej” Doliny same pola i łąki. Jakże piękne. Cudownie ukwiecone – krajobraz sielski, taki jaki tylko na najpiękniejszej polskiej wsi zdarzyć się może. Spacerowo-rekreacyjny, a dla amatorów wspinaczki i smakoszy poziomek prawdziwy raj! Z interesujących miejsc wartych zwiedzenia to słynna w tamtejszej okolicy Dupa Słonia. Przedziwna skała swoim wyglądem przypominająca rzeczywiście ogromny zad słonia. Brakowało tylko ogonka. Poza tym turystów skusi na pewno Jaskinia Nietoperzowa, Czarcie Wrota, czy Sokolica – najwyższa w całej Jurze skała wspinaczkowa. Nie brakuje wodospadów, jaskiń, źródeł. Teren jest na pewno przeciekawy, bogaty w walory przyrodnicze, geologiczne i na pewno warto wybrać się tam choćby na weekend.

Finał naszej wyprawy musiał się skończyć jednak w miejscu doskonale znanym, a przeze mnie uwielbianym pond wszystkie cudy świata: mianowicie w moim ukochanym Zamku w Pieskowej Skale. Wstyd, że dopiero w sierpniu go w tym roku odwiedziłam. Rok bez Pieskowej Skały to dla mnie rok stracony! I choć żaden krymtatarski książę Bulbo róży mi nie podarował, to parząc na przepiękne pałacowe ogrody, poczułam się znów co najmniej, jak Katarzyna Figura przechadzająca się tamtędy i zrywająca kwiaty przed wielu laty na planie filmu „Pierścień i róża”. I to są warunki dla Królewny, nie tylko Królewny Rózi.

Hanna Grabowska-Macioszek