Moje wielkie włoskie wakacje

9 października 2014

„W słońcu żółtego topieli leży niby talerz modry”. Ten poetycki opis to fragment wiersza „Ojciec objaśnia” autorstwa Czesława Miłosza, ukazujący piękno Italii. Ojciec wraz z dziećmi pochylony nad mapą Europy snuje swoją krajoznawczą opowieść. Ja miałam to szczęście, że ten „talerz modry” poznałam nie tylko palcem po mapie.

 

Moje pierwsze spotkanie z Italią odbyłam, będąc jeszcze na studiach. Jej piękno, można powiedzieć, poznałam wtedy dosyć dokładnie, bo traf zrządził, że w trakcie objazdowej wycieczki trampingowej, zwiedziliśmy Italię (Włochy) wnikliwie.

Słońce, klimat, atmosfera i niepowtarzalne zabytki włoskiej architektury. Do tej pory znałam je tylko z włoskich filmów. Każdy kto choć raz obejrzał jeden film o Włoszech, zgodzi się chyba, że w Italii można się zakochać. Aczkolwiek ostatnio miałam okazję oglądać taki, w którym zobaczyłam to, czego oko zachwyconego turysty, nie dostrzega. Nie psujmy jednak tej atmosfery radosnego upojenia wszystkim, co włoskie (poza siestą, która może dać się we znaki).

Po wyżej wspomnianej wycieczce, postanowiłam, że jeśli tylko się uda, muszę powrócić do tego niezwykłego kraju. I udało się po latach.

Niewielkie urokliwe i spokojne miasteczko Ca’Savio (przynajmniej takie właśnie jest po sezonie), to idealne miejsce wypadowe na rodzinne wakacje z małym dzieckiem. Położone w bliskim sąsiedztwie Wenecji, kusi do odwiedzin tego bajkowego miasta na wodzie. W niedalekiej odległości znajduje się też Padwa, Werona, czy Vicenza. Warte obejrzenia, bo każde z tych miast zachwyca, przywodzi na myśl chociażby zdarzenia, które na przykład znamy z literatury, bądź historii. To przecież w Padwie swoje badania prowadził między innymi Kopernik, Galileusz, studiował Kochanowski. W Weronie turyści z lubością fotografują się pod słynnym balkonem w domu Julii i choć wiadomo powszechnie, że to literacka fikcja, a dom ten do żadnej Julii nie należał, nikomu to nie przeszkadza. A rody Capulettich i Montecchich faktycznie niegdyś w Weronie mieszkały. Słynna dzięki architektowi Andrei Palladio Vincenza, urzeka pięknem zabytków i małomiasteczkową atmosferą. Rozległe piaszczyste plaże Ca’Savio zachęcają do spróbowania swoich sił w dziedzinie Andrei Palladia, a nade wszystko mojej ulubionej czynności – smażenia się w słońcu.

Nie ma to jak włoska kuchnia – prawdziwy raj dla wielbicieli makaronów i pizzy. Jednak w przypadku pizzy, to warto nadmienić, że jak choć raz spróbuje się tej włoskiej, już żadna inna smakować nie będzie.

Długo można by jeszcze wymieniać, jakie walory niesie ze sobą podróż do Włoch: wspaniałe zabytki, egzotyczna roślinność, potrawy, cudowni serdeczni ludzie.

Polecam jak najgoręcej, a moim znajomym, dzięki którym trafiłam do uroczego Ca’Savio – składam serdeczne podziękowania. Dedykuję Wam te spisane właśnie wspomnienia.

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu powrócę.

 

 

Tekst i foto: Hanna Grabowska-Macioszek