Fryderyk – żółw, który uciekł

3 kwietnia 2015

Wcześniej aż dwa razy. Uciekł, ale po jakimś czasie się znajdował. Nie tym razem… Tym razem Fredek wybrał wolność.

 

W zeszłym roku pojechaliśmy na Święta Wielkanocne na wieś z naszym zwierzątkiem – żółwiem Fryderykiem, w skrócie Fredkiem. Dni mijały bardzo szybko, nim się obejrzeliśmy, a już nadeszła Niedziela Wielkanocna. Wszyscy byli uśmiechnięci, a ja z kuzynami i bratem zadowoleni z prezentów. Jedynie czego wszyscy się obawiali to czy Fredek nadal jest w swojej małej zagrodzie na ogródku czy nie?!

 

Takie ucieczki już wcześniej zdarzały się żółwiowi. Za pierwszym razem został znaleziony po 3 miesiącach na drodze naszej sąsiadki. Za drugim razem został znaleziony po pół godzinie pod drzewem. Kilka razy próbował uciekać, lecz mu się to nie udawało, bo w porę go zatrzymywaliśmy. Dziś, mimo tego iż się trochę obawialiśmy, nikt się niczego nie spodziewał. Po obiedzie rodzice postanowili wypuścić go z małego ogrodzenia, żeby sobie troszeczkę pochodził. Mama usiadła na krześle i czytała gazetę, jednak kątem oka spoglądała na naszego żółwia, czy nie ucieka, bo nie mamy płotu i w każdej chwili można wyjść do lasu. Wtedy tata zawołał mamę, żeby przyszła mu pomóc, chyba w kuchni. Zapomnieli o żółwiu. Na dworze nikogo nie było. Najprawdopodobniej uciekł do lasu lub w pole. Gdy babcia wyszła na dwór, pytała się gdzie jest Fredek. Zaczęliśmy go szukać jednak bez skutku. Gdy po świętach wróciliśmy do Chorzowa, było nam przykro. Musieliśmy posprzątać terrarium i wszystkie rzeczy, które nam po nim zostały.

Do dziś się nie znalazł. Mógł utopić się w rzece, możliwe, że go konie rozdeptały albo coś mu bobry zrobiły. Oprócz tych tragicznych możliwości on może sobie siedzieć teraz pod ziemią lub zjadać mlecze. Zawsze, gdy jesteśmy na wsi rozglądamy się, czy może nie wrócił. Nadal mamy nadzieję, że się znajdzie. Jednak do tej pory nikt nie wie, gdzie on jest i czy w ogóle żyje.

Tekst i foto: Paulina Sopala