Dobre jak chleb

8 marca 2017

„Chłop się lągł, co by ciągł, a kobieta się urodziła, co by w paputkach po domu chodziła”. Myślę, że znaczenia tego starego śląskiego przysłowia tłumaczyć nikomu nie trzeba. Ja podpisuję się pod nim obiema rękami, a jak na dodatek to paputki różowym puszkiem – wchodzę w to bez chwili wahania!

 

P1050932

 

Jakże jednak dziś odrealnione jest to przysłowie. A i kiedyś pod chodzeniem w paputkach (z różowym puszkiem, czy bez) wcale, jak sądzę, nie kryło się żadne wyniesienie na ołtarze.  Niemniej w domu rządziła baba,  jak jest dziś? Obecnie takich rodzin tradycyjnych śląskich, w których ten chłop pracuje i zarabia pieniądze, którymi oraz domem matriarchalnie zarządza kobieta z pewnością nie ma już zbyt wiele. Wynika to niewątpliwie, myślę, głównie z wchodzenia w inne role społeczne. Kobieta poza byciem żoną, matką czy kochanką, a niekiedy niestety tylko kucharką, praczką, sprzątaczką, niańką, a do tego jeszcze Babą Jagą, realizuje także swoje pasje, ambicje zawodowe. Poza warzeniem, pieluchami i dbaniem o dobry nastrój męża, kiedy przychodzi do domu zmęczony po pracy, kobieta chce mieć jeszcze czas na swoje przyjemności: zajęcia sportowe, artystyczne, spotkania z koleżankami, wizyty w SPA, shopping. Ponadto do głosu dochodzi tu na pewno czynnik finansowy, bo niewiele pewnie dziś jest takich rodzin, w których tylko pracuje i utrzymuje dom chłop, bo zarabia takie krocie, że kobieta pracować nie musi. Być może nawet jeśliby nie musiała, to nie chce. Chce być niezależna, nie chce być utrzymanką bogatego męża. Chce mieć nie tylko swoje pieniądze, ale hobby, coraz lepsze wykształcenie, lepszą, ambitniejszą pracę.

Jak przez lata zmieniał się wizerunek kobiet? Wystarczy przypomnieć sobie choćby z kart literatury pięknej.

Na temat tego jakie są współczesne Ślązaczki dyskutowano w trakcie spotkania z europosłem Markiem Plurą. Wśród zaproszonych pań były same kobiety sukcesu: piastujące wysokie stanowiska, ze stopniami naukowmi, właścicielki prężenie działających dużych firm – piękne, zadbane, świetnie ubrane – skazane na sukces – jakże odbiegające od wizerunku śląskiej baby, która dla męża warzy łobiod i czeka, jak on wróci z roboty, by ten łobiod gorący pachnący mu pod nos podać. Inne, lecz tylko pozornie, bo co ciekawe, niemal każda z wypowiadających się pań, twierdziła, że najważniejsza dla nich jest rodzina, że i one gotują, sprzątają, prasują i jak niegdyś prowadzą dom.  Potrafią jednak połączyć swoje zajęcia w sposób tak doskonały, że żadna ze sfer ich życia nie cierpi kosztem drugiej. To niezwykle rzadka umiejętność, która jest chyba wyłącznie domeną kobiet – Ślązaczek. Bo wszak po pracy zawodowej, czeka na kobiety ta druga praca – w domu.

Jakie są zatem współczesne Ślązaczki? Są silne, twarde, temperamentne, o niespotykanej mądrości i sprycie. Cechy te dało im wychowanie, a nade wszystko tradycja. Są jako ten pański chleb – nigdy się nie znudzą!  – Jedno wiem – podsumowuje Marek Plura. – Ta śląska kobita, baba, dziołcha, frelka z niejednego pieca chleb jadła i jeno ona poradzi ten śląski chleb dać bajtlowi do szkoły bez kożdy dzień. Człowiek jest tym, czym się żywi. Dopóki śląskie mamy, siostry, żony będą karmiły tym śląskim chlebem familijo, to śląskość – prawdziwa wartość Unii Europejskiej na pewno przetrwo. Dzisiejsze czasy nie są dobre, by żyć w sposób tradycyjny, ale są dobre, by żyć nowocześnie i z tej tradycji korzystać, czerpać. Tak właśnie dziś żyją śląskie kobiety – mówi Marek Plura.

Co interesujące, jak przyznały zgromadzone na spotkaniu Ślązaczki, i one miewają chwile słabości, bo… są kobietami. I one także, jak każda kobieta i to nie tylko w Dniu swojego święta 8 marca tęsknią czasem za miękkimi paputkami z różowym puszkiem.

Hanna Grabowska-Macioszek