Dla mnie magiczna

5 listopada 2018

I jak sądzę dla wielu osób. A na pewno dla tych, które cieszyły się w niej słońcem… Gdzie? w Wiśle!

 

Bez wątpienia Wisła była wczoraj magiczna! (Dla mnie jak zresztą wiecie, Drodzy Czytelnicy, jest zawsze) Ale wczoraj na pewno zachwyciła tych, którzy zdecydowali się spędzić niedzielę w wiślańskich Beskidach. A decyzja wcale nie należała do najłatwiejszych. Sama wahałam się, gdy zobaczyłam mglisty poranek za oknem. Aura wcale nie zachęcała do zdobywania górskich szlaków. Niemniej telefon mojej mamy postawił mnie mobilizująco do pionu! – W Wiśle od rana świecił słońce, więc zbieraj się natychmiast! – usłyszałam. Możecie wierzyć, bądź nie, ale cała trasa dojazdu była spowita gęstą mgłą, która raczej zapowiadała deszcz.

Kiedy wyjechaliśmy z Ustronia, naszym oczom ukazało się bezchmurne, błękitne niebo i pełne słońce. Mimo, że wiele drzew straciło już swoje liście, jakże te wiślańskie Beskidy były piękne! Kolorowe liście pięknie pokryły górskie drogi. A poranna rosa długo skrzyła się w słońcu, niczym najdrogocenniejsze kamienie.

Wisła była chyba oazą ciepła, słońca i tej magii, za którą tak zawsze tęsknię, opuszczając tamte okolice. Ledwo wyjechaliśmy z Wisły, pogoda się skończyła, a mgły i chmury przykryły niebo. No sami powiedzcie? Zaczarowany zakątek świata!

Sami zobaczcie!

Hanna Grabowska-Macioszek