Bez naturalnych stalaktytów

23 października 2016

Najsłynniejszy katowicki obiekt świętuje swoje 45 urodziny. Podejmuje gości w niecodzienny sposób – otwierając przed nimi wszystkie swoje zakamarki.

 

P1000160Jest ikoną Katowic. Najbardziej rozpoznawalną budowlą nie tylko w stolicy Śląska, ale i nie będzie przesadnym stwierdzenie, że w Polsce, a nawet poza jej granicami. Oryginalna architektonicznie rozsławiła Katowice niemalże na cały świat. – A tak znam, tam jest Spodek! – słyszało się od nowo poznawanych w trakcie wakacji znajomych. Przypominający swoim kształtem latający talerz obiekt zbudzał zainteresowanie wśród odwiedzających miasto turystów, którzy z lubością fotografowali się na jego tle, występujących w nim najsłynniejszych gwiazd światowej muzyki, sportowców, którzy jak niedawno siatkarze polskiej reprezentacji pokochali tamtejszy parkiet.

Jakie są moje wspomnienia z katowickiego Spodka? Jako dziecko wraz z rodzicami bywałam w nim na lodowych rewiach Holiday on ice, podziwiałam popisy cyrkowców. Kilka razy sama, niestety z marnym skutkiem, próbowałam swoich sił na tamtejszej ślizgawce. Jako licealistka uczestniczyłam tam w zajęciach wychowania fizycznego w sali gimnastycznej. Pamiętam obszerną schludną szatnię, salę baletową,siłownię i przemiłego pana gospodarza, który udostępniał nam sprzęt sportowy, otwierał wszystkie sale i dbał o nasz komfort w trakcie zajęć.

Wszystkie „sekretne” zakamarki katowickiego Spodka z mikrofonem w ręku zwiedziłam, jeszcze przed remontem, nagrywając materiał radiowy do programu turystycznego Polskiego Radia Katowice „Palcem po mapie”. Dawne dzieje. W międzyczasie byłam w Spodku na paru koncertach, różnych targach i imprezach sportowych.

Dziś mieszkając w bliskim sąsiedztwie słynnego Spodka, nie muszę kupować biletów na koncert, wystarczy, że usiądę na balkonie i mogę rozkoszować się dźwiękami dolatującymi z tamtejszej estrady. Niecodziennych doznać dostarczają też wracający z imprez w Spodku kibice: tru tu tu, tru tu tu, słychać tak wyraźnie, jakby trąbili prosto do ucha, nie mówiąc już o całej rzeszy parkujących pod moim blokiem „imprezowiczów spodkowych”, którzy zostawiają auta z pewnością w miejscach, w których ie powinni.  Nie dalej, jak w minioną sobotę nie mogłam zaparować, bo na naszym parkingu: auta z Łodzi, Warszawy, Opola – na pewno należały do mieszkańców! Spodek zatem poza miłymi wspomnieniami i niewątpliwymi walorami, może być niejednokrotnie uciążliwością.

Obecnie po niedawnym remoncie Spodek zyskał drugie życie stając się na powrót estetyczny, świeży i choć nie można już zaobserwować na nim takich niezwykłych zjawisk, jak zwisające w jego podcieniach naturalnie powstałe stalagtyty. jest piękną  wizytówką przy wjeździe do centrum Katowic.

Hanna Grabowska-Macioszek